semantyczna interpretacja odparcia idealizmu u Kanta

Share Embed


Descripción

Dariusz Miękisz

Semantyczne Odparcie Idealizmu ABSTRAKT Praca rekonstruuje strukturę Kantowskiego Odparcia Idealizmu. Pierwsza część dotyczy zarzutów wobec pierwotnego sformułowania oraz wydobywa tkwiące w nim sprzeczności. Część druga omawia szeroko obecną w filozofii analitycznej próbę reinterpretacji kauzalnej, która jest – moim zdaniem – niesatysfakcjonująca z powodu (1) swej aposterioryczności (2) problemu Ja Empirycznego. Część trzecia jest próbą realizacji postulatu Chignella o konieczności stworzenia nowej interpretacji semantycznej odparcia. Moja interpretacja wychodzi z założenia semantycznego eksternalizmu i – przyjmując russellowską koncepcję pamięci – rekonstruuje Odparcie unikając – jak mi się wydaje – problemów tradycyjnej interpretacji kauzalnej.

I. KANTOWSKIE SFORMUŁOWANIE W końcowym fragmencie logiki transcendentalnej (analityki zasad) Kant przedstawia zastanawiającą polemikę z pewnym typem sceptycyzmu, który określa jako „idealizm problematyczny Kartezjusza”. Jest to teoria – jak pisze – która istnienie rzeczy w przestrzeni poza nami uznaje tylko za wątpliwe i nie dające się wykazać1. Obalenie tej rozumnej i zgodnej z gruntownym sposobem myślenia filozoficznego2 argumentacji może dokonać się jedynie poprzez wykazanie, że nawet nasze wewnętrzne doświadczenie, niewątpliwe dla Kartezjusza, jest możliwe jedynie przy założeniu doświadczeniu zewnętrznego3. Wnioskowanie ma zatem strukturę argumentacji transcendentalnej. Przebiega ona w następujący sposób (w nawiasach podano doprecyzowania Dickera, które są – moim zdaniem – mało kontrowersyjne): 1. jestem świadomy swojego istnienia w czasie (wiem, że mam doświadczenia następujące po sobie w określonym porządku czasowym) 2. aby być świadomym swojego istnienia w czasie, w moim postrzeżeniu musi być odniesienie do czegoś trwałego – tego co trwa (do elementu, który pozwala mi wyznaczyć porządek czasowy doświadczeń) 3. to co trwa nie może być niczym we mnie (żaden stan świadomości nie może być punktem 1 B 274 2 B 275 3 B 275

~ 1~

odniesienia określającym porządek czasowy doświadczeń) 4. to co trwa musi być realną rzeczą poza mną a nie tylko moim jej przedstawieniem 5. zatem: warunkiem możliwości mojej świadomości istnienia w czasie jest istnienie realnych rzeczy poza mną, które percypuję. Przed analizą Kantowskiego wnioskowania doprecyzujmy jeszcze jedną rzecz. W Analogiach Doświadczenia, poprzedzających odparcie idealizmu, Kant przedstawia syntetyczne, aprioryczne zasady, które wykazują konieczność aplikacji kategorii substancji, przyczynowości i jedności w doświadczeniu. W Pierwszej Analogii pisze: Wszystkie zjawiska są w czasie, w którym, jako podłożu, może być przedstawione jedynie zarówno istnienie równoczesne, jak i następstwo. (…) Lecz nie można spostrzegać czasu samego dla siebie. W następstwie tego musi się w przedmiotach spostrzeżenia, tj. w zjawiskach, dać wykryć podłoże, które przedstawia czas w ogóle i na którym dzięki stosunkowi zjawisk do tego podłoża można w ujęciu spostrzec wszelką wymianę lub równoczesne istnienie4. Zatem do powyższej argumentacji możemy dodać następującą przesłankę 4*: czas sam w sobie nie może być trwałym odniesieniem, które gwarantuje moją świadomość istnienia w czasie. Struktura argumentacji jest wobec tego następująca: rozpoczynamy od przesłanki, na którą musi zgodzić się kartezjański sceptyk – jestem świadomy swojego istnienia w czasie. Następnie dowodzimy, że – wobec tego, że ani żaden stan wewnętrzny, ani czas w sobie nie może zagwarantować prawomocności owej świadomości – muszą to z konieczności zrobić istniejące obiektywnie w czasoprzestrzeni przedmioty. Niektórzy wykazują, że przyjęcie ontologii Berkleya, w ramach której esse=pericipi nie wchodzi w konflikt z Odparciem Idealizmu – Berkleyowskie percepty mogą wtedy służyć za równie dobre gwaranty naszej świadomości egzystencji jak przedmioty realisty. Twierdzi się wobec tego, że argumentacja Kanta jest wadliwa5. Wydaje mi się jednak, że to nieuczciwy zarzut. Kant wyraźnie pisze we wstępie do Odparcia, że dogmatyczny idealizm Berkleya został przez niego obalony już w Estetyce Transcendentalnej6. Bazuje on bowiem – zdaniem Kanta – na koncepcji absolutnej przestrzeni i z tego założenia wyprowadza wnioski, które wykazują aporetyczność pierwotnego pojęcia. Jednak to, że koncepcja absolutnej przestrzeni prowadzi do sprzeczności nie jest niczym zaskakującym. Kant już w okresie przedkrytycznym zainteresowany był polemiką Leibniza z Clarkiem i doszedł do wniosku, że tylko pojęcie przestrzeni relacyjnej jest sensowne7. 4 5 6 7

B 225 Pereboom D., op. cit. B 274 Copleston F., op. cit., t. VI, s. 178

~ 2~

Wydaje mi się więc, że ontologia Berkleya nie powinna w ogóle być rozważana w kontekście refutacji, ponieważ we wcześniejszej części pracy, stanowiącej spójną całość, została na dobre odrzucona. Inny, ciekawy zarzut, wskazuje na to, że siła odparcia idealizmu może uderzyć w sam idealizm transcendentalny8. Wydaje się, że w istocie pomiędzy tą argumentacją a wymową całej Krytyki Czystego Rozumu istnieje pewne napięcie. Kant przecież – według niektórych interpretacji – twierdzi, że o noumenach nic sensownie nie możemy twierdzić, nawet tego, że istnieją9. We wniosku odparcia idealizmu mamy zaś do czynienia ze stwierdzeniem, że rzeczy muszą istnieć obiektywnie. W jaki sposób pogodzić tę sprzeczność? Wydaje mi się, że można to zrobić co najmniej na trzy sposoby (1) twierdząc, że Odparcie Idealizmu odbywa się wewnątrz idealizmu transcendentalnego. A zatem przez istnieje rzeczy w czasoprzestrzeni, które otrzymujemy we wniosku, rozumiemy po prostu istnienie pewnych zjawisk ujmowanych w formie czystej naoczności. (2) twierdząc, że jedyne, czego Odparcie Idealizmu dowodzi to istnienie jednej rzeczy samej w sobie. A zatem prowadzi do stwierdzenia, że wszechświat nie jest pusty, co nie jest już tak kontrowersyjne (3) zauważając, że Odparcie ma charakter implikacyjny: jeśli zakładamy, ze mamy świadomość naszego istnienia w czasie to zgodzić się musimy na istnienie rzeczy zewnętrznych. Poprzednik implikacji jest akceptowany przez zwolennika kartezjańskiego sceptycyzmu, ale nie musi być akceptowany przez zwolennika transcendentalnego idealizmu. Kant mógłby zaprzeczyć temu, że mamy świadomość naszego istnienia w czasie i w ten sposób ochronić swój idealizm przed niszczącą siłą Odparcia.

II. KLĘSKA KAUZALNEJ INTERPRETACJI Lapidarna argumentacja Kanta zdobyła duże uznanie w anglosaskim środowisku filozofii analitycznej. Bywała nawet określana jako najważniejszy fragment Krytyki czystego rozumu10. Jest to jednak jedynie logiczny schemat rozumowania. Jak zrekonstruować tkwiące w nim szczegółowe rozwiązanie? Wraz z pracą Guyera Kant and the claims of knowledge (1987) najszersze zainteresowanie zdobyła tzw. przyczynowa interpretacja Odparcia Idealizmu. Wychodzi ona od intuicji, że świadomość istnienia w czasie (świadomość następowania po sobie wrażeń) musi opierać się na zmieniających się w czasie zewnętrznych obiektach, które z wrażeniami związane są w sposób przyczynowy. Współczesnej wersji interpretacji przyczynowej broni Dicker. Prześledźmy 8 Pereboom D., op. cit. 9 B 295 – A 260 10 Pereboom D., op. cit.

~ 3~

teraz szczegółową konstrukcję jego rozumowania. Pierwsza kontrowersja dotyczy tego jak należy rozumieć „świadomość istnienia w czasie”, o której mówi pierwsza przesłanka Kanta. Większość komentatorów podziela zdanie Dickera, że można sprowadzić ją do świadomości następowania po sobie umysłowych obrazów (reprezentacji). Dicker konkluduje, że w takim wypadku problem możemy ograniczyć jedynie do wspomnień11. W przypadku bowiem porównywania ze sobą teraźniejszej reprezentacji (wrażenia odbieranego aktualnie przez podmiot) z reprezentacją przeszłą (wspomnieniem) już same własności wewnętrzne owych obrazów wystarczają do dokonania dyskryminacji .W takim wypadku argumentacja Kanta nie ma zastosowania. Nie oznacza to bynajmniej, że – postulowany przez kauzalnych refutacjonistów – fakt immanentnej różnicy między teraźniejszymi a przeszłymi reprezentacjami obala Kantowskie odparcie idealizmu – zakładamy bowiem, że w głębi pierwszej przesłanki kryje się zdanie poprzedzone kwantyfikatorem egzystencjalnym. Wykazanie istnienia chociaż jednego aspektu naszej świadomości trwania w czasie, która zależy koniecznie od okoliczności zewnętrznych wystarcza. A zatem – aby wydobyć to, czemu realnie odpowiada formalna struktura Kantowskiej argumentacji, możemy – postulują zwolennicy omawianego ujęcia – całkowicie zaniedbać problem teraźniejszych reprezentacji i perceptów i skupić się na problemie pamięci. Nie jest to jednak krok tak oczywisty. Czy

na pewno wewnętrzne własności samych

obrazów pozwalają nam zawsze odróżnić przeszłość od teraźniejszości? Taki pogląd wydają się wspierać rozważania Hume'a z Traktatu o naturze ludzkiej, które możemy uznać za początek reprezentacyjnej teorii pamięci. Hume szereguje umysłowe obrazy w zależności od stopnia wyrazistości: bezpośrednie impresje – wspomnienia – wyobrażenia. Podstawową różnicą, którą Hume dostrzega w reprezentacjach jest jakościowa różnica wyrazistości12. Hume nie waha się wysnuć z tej intuicji dalszych wniosków – w miarę jak wspomnienia blakną, przesuwają się powoli w stronę wyobrażeń – nie rozpoznajemy już w nich przeszłych wydarzeń, które były naszym udziałem. Hume podaje jeszcze jedną różnicę między pamięcią a wyobraźnią – ta pierwsza zachowuje również relacje pomiędzy ideami, druga zaś może arbitralnie rozdzielać i łączyć idee, tworząc nowe konglomeraty13. Wydaje mi się jednak, że owa różnica charakteryzuje pamięć i wyobraźnię jako władze umysłowe, nie zaś ich gotowe produkty – wspomnienia i wyobrażenia. Z punktu widzenia podmiotu bowiem, rozstrzygnięcie czy dana reprezentacja zachowała w naturalnym porządku rzeczywiste relacje czy też je wykrzywiła, jest wtórne wobec pierwotnej oceny stopnia żywotności i wyrazistości idei – tylko na podstawie tej ostatniej możemy ocenić z czym mamy do czynienia badając reprezentację simpliciter. 11 Chignell A, op. cit., s. 4-5 12 Senor T. D., op. cit. 13 Copleston F., op. cit., 233 - 234

~ 4~

Jednak codzienne doświadczenie zdaje się kwestionować doktrynę Hume, jeśli oczekujemy aby ontologia pamięci podała nam wiarygodny sposób odróżniania wspomnień, wyobrażeń i impresji. Kiedy jedziemy pociągiem obserwując monotonnie zmieniający się krajobraz za szybą przychodzą nam do głowy obrazy z przeszłości, których wyrazistość często przyćmiewa owe natychmiastowe percepcje. Dopiero w momencie gdy w naszym polu widzenia wydarza się jakiś gwałtowny ruch odzyskujemy świadomość teraźniejszości – jesteśmy wtedy zdumieni, że tak naprawdę cały czas znajdowaliśmy się w przedziale pociągu. Satysfakcjonujące rozwiązanie problemu odróżnienia wspomnień od wyobrażeń w ramach reprezentacyjnej teorii pamięci podał dopiero Russell14. Według niego żadna wewnętrzna własność samych obrazów nie umożliwia dokonania dystynkcji między nimi. Różnicą jest zaś to, że wspomnieniom towarzyszy subiektywne przekonanie, które można wyrazić zdaniem: „tak było”. W naturalny sposób i bez nadużyć moglibyśmy – moim zdaniem – ekstrapolować ten pomysł na relację wspomnienia i impresji. Odróżnienie opierałoby się jedynie na treści owego subiektywnego przekonania, które towarzyszy obrazom – w przypadku impresji brzmiałoby ono „tak jest teraz”. Powstaje oczywiście wątpliwość na temat ścisłości powiązania obrazu ze stwierdzeniem sformułowanym w języku. Uznanie, że ów związek jest

ścisły i przez „wewnętrzne cechy

wspomnienia” rozumiemy cechy zarówno obrazu jak i towarzyszącego mu zdania, otwiera drogę rozumowaniu

zwolenników kauzalnej

refutacji,

która

sprowadza

problem argumentacji

Kantowskiej do dyskryminacji dwóch wspomnień. Wrócę do tego problemu później, na razie możemy przyjąć to założenie i sparafrazować argumentację Kanta w języku pamięci, jak chce tego Dicker15: 1. mogę prawidłowo określić porządek czasowy moich wspomnień 2. same wewnętrzne cechy wspomnień nie ukazują kolejności w jakiej zaszły odpowiadające im wydarzenia 3. określenie czasowego porządku wspomnień musi opierać się na świadomości, że przynajmniej niektóre ze wspomnień zostały wywołane przez następujące po sobie, obiektywne stany rzeczy, które percypuję 4. zatem (1, 2,3): przynajmniej niektóre ze wspomnień z moich wspomnień zostały wywołane przez następujące po sobie, obiektywne stany rzeczy, które percypuję Skupię się na najważniejszych zarzutach wysuniętych wobec tego ujęcia przez Chignella. Jak pamiętamy – pierwsza przesłanka w oryginalnej argumentacji miała być założeniem, na który godzi się bez wahania kartezjański sceptyk. Odparcie idealizmu służyć miało wykazaniu 14 Senor T. D., op. cit. 15 Chignell A., op. cit., s. 5

~ 5~

warunków możliwości owego założenia. Czy jednak sceptyk, przyznający, że jest świadomy swojego istnienia (jak dodaje Kant: istnienia w czasie) miałby zgodzić się również na to, że może prawidłowo określić porządek czasowy swoich wspomnień? Kartezjusz pisze przecież w drugiej medytacji: Przyjmuję więc, że wszystkie rzeczy, które widzę, są fałszywe; uznaję, że nigdy nie było tego wszystkiego, co moja wypełniona kłamstwami pamięć mi przedstawia16. Nie chcę dłużej rozważać tej kwestii, ponieważ ma ona w dużej mierze charakter sporu historycznego, który jest mało ciekawy. Najciekawsze są wątpliwości na temat drugiej przesłanki. Można ją zakwestionować na dwa sposoby: po pierwsze

możemy wyobrazić sobie, że w istocie wewnętrzne cechy wspomnień

determinują w sposób ścisły kolejność w jakiej zaszły odpowiadające im wydarzenia17. Rozważmy następujące wspomnienia (1) jedzenie pierwszego kawałka pizzy (przed oczami mamy jeszcze pełne pudełko) (2) jedzenie ostatniego kawałka pizzy. Wydaje się intuicyjnym to, że w (2) wpisany jest w jakiś sposób fakt, że jest ono późniejsze od (1). Możemy mnożyć przykłady takiej struktury wspomnień, określanej w literaturze jako bennettowskie. Istnieje co prawda przekonanie, że jest to akcydentalna charakterystyka jedynie niektórych wspomnień (a zatem – per analogiam do impresji – moglibyśmy po prostu wykluczyć je z dalszej analizy), jednak wydaje mi się, że mógłbym skutecznie argumentować, iż charakterystyka bennettowska przysługuje implicite każdemu wspomnieniu,

zaś

jej

brak

skutkuje

tym,

że

obraz

ginie

w

mroku

temporalnego

niezdeterminowania. Drugi sposób obalenia drugiej przesłanki jest dla zwolenników Dickera dużo bardziej dotkliwy. Możemy z powodzeniem wyobrazić sobie, że w naszym umyśle istnieje rodzaj wewnętrznego zegara – jak pisze Chignell18 – geometryczny kształt zmieniający się powoli w kącie pola widzenia, powoli narastający ton, cichy głos w głowie odliczający kolejne sekundy życia – słowem – jakaś impresja rzutująca się na każdy stan mentalny i przypisująca mu jednoznaczny czasowy indeks. Zwolennicy kauzalnej refutacji wydają się być skazani na odpowiedź, że – chociaż taka możliwość oczywiście istnieje – to aktualnie w naszym umyśle nic takiego nie ma miejsca. Jest to jednak fatalna strategia, który strąca argumentację Kanta z nieba aprioryczności do piekła aposterioryczności.. Jak pisze Chignell: Czy Immanuel Kant, wielki antypsychologista, obrońca apriorycznej fotelowej filozofii, naprawdę chciał odeprzeć sceptycyzm wskazując na brutalny fakt, że wydajemy się nie mieć żadnego doświadczenia wewnętrznego zegara? Czy naprawdę to jedynie aposterioryczna wiedza nagiej kontyngencji dowieść może obiektywnego porządku zewnętrznych

16 Kartezjusz, op. cit., II medytacja 17 Chignell A., op. cit., s. 7 18 Chignell A., op. cit., s. 7-8

~ 6~

rzeczy?19 W przedmowie do wydania drugiego Krytyki Kant pisał: Pozostaje zawsze skandalem filozofii i powszechnego rozumu ludzkiego, żebyśmy musieli przyjmować tylko na wiarę istnienie rzeczy poza nami (od których wszak otrzymujemy cały materiał dla naszego poznania i to nawet dla naszego zmysłu wewnętrznego) i żebyśmy nie mogli przeciwstawić żadnego zadowalającego dowodu, jeżeli komu przyjdzie na myśl powątpiewać o ich istnieniu20. Można powiedzieć, że nawet większym skandalem byłoby przedstawianie takiego rodzaju dowodu. Trzecia przesłanka zakłada, że porządkowanie wspomnień zapewniają jedynie rzeczy: (1) numerycznie odrębne ode mnie (2) postrzegane przeze mnie (3) związane przyczynowo z moimi wspomnieniami a więc (1, 2, 3) rzeczy obiektywnie znajdujące się w przestrzeni poza mną21. Forma tej implikacji jest raczej niekontrowersyjna: w Estetyce Transcendentalnej Kant pisał, że postrzegać (2) rzeczy numerycznie odrębne ode mnie (1) mogę jedynie za pośrednictwem formy zmysłowości zwanej przestrzenią. Zatem wykazanie, że cechy (1, 2, 3) w sposób konieczny przynależą obiektowi, który ma koordynować wspomnienia jednocześnie wykaże, że ów obiekt znajduje się w przestrzeni. Dlaczego jednak ów obiekt musi koniecznie być ode mnie numerycznie różny? Kant wprawdzie sam wspomina w oryginalnym sformułowaniu odparcia „że tym co trwa nie może być nic we mnie” jednak nie dostarcza nigdzie uzasadnienia tej tezy. To, że obiektywnym korelatem wspomnień nie może być Ja Transcendentalne jest w miarę oczywiste, ponieważ sformułowanie Odparcia sugeruje, że przez świadomość istnienia w czasie Kant rozumie raczej świadomość ukonstytuowaną za pomocą zmysłu wewnętrznego, związaną z doświadczaniem siebie przez siebie (a więc z Ja Empirycznym). Dlaczego jednak nie mogłoby to być samo Ja Empiryczne? Przypomnijmy co Hume pisał na temat tożsamości osobowej: gdy wnikam najbardziej intymnie w to, co nazywam moim ja, to zawsze natykam się na jakąś poszczególną percepcję tę czy inną, ciepła czy chłodu, światła czy cienia, miłości czy nienawiści, przykrości czy przyjemności. Nie mogę nigdy uchwycić mego ja bez jakiejś percepcji i nie mogę nigdy postrzegać nic innego niż percepcję.22 Jedną ze strategii odrzucenia kandydatury Ja Empirycznego do roli obiektywnego korelatu jest próba wykazania, że Kant podzielał stanowisko Hume'a w tej kwestii: nie mamy uprzywilejowanego dostępu do samo-wiedzy, nie mamy wyraźnego poczucia tożsamości osobowej, lecz jedynie zbiór przemijających impresji, które nie konstytuują poczucia podmiotowości. W takim wypadku – argumentują zwolennicy tego podejścia – Ja Empiryczne nie mogłoby pełnić roli obiektywnego korelatu. Jest to jednak podejście z wielu względów problematyczne. Chignell 19 20 21 22

Chignell A., op. cit., s. 15 B XXXIX Chignell A., op. cit., s. 8 Hume D., op. cit., s. 250-251

~ 7~

przekonująco wykazuje, że Kant w istocie nie podzielał stanowiska Hume'a w tej kwestii i opowiadał się raczej za istnieniem uprzywilejowanego dostępu do samo-wiedzy23. Moja wątpliwość jest zaś następująca – przyjęcie, że Ja jest tylko wiązką wrażeń w żaden sposób nie przekreśla jego kandydatury do bycia obiektywnym korelatem – wręcz przeciwnie – czyni ją bardziej prawdopodobną. W takim wypadku bowiem nic nie stoi na przeszkodzie, aby jedne z wiązek uznać za bardziej trwałe i – w ten sposób – stanowiące oparcie dla pozostałych. Usunięcie silnej podmiotowości w istocie rozwiązuje problem, ponieważ łagodzi kontrast między wnętrzem a zewnętrzem – każda wiązka jest wtedy relatywnie zewnętrzna wobec pozostałych. Pozostaje jedynie wykazanie, że wiązki mogą wchodzić ze sobą w relacje przyczynowe. Jedynym sposobem w jaki zwolennik kauzalnej refutacji może bronić się przed konsekwencjami potraktowania Ja Empirycznego jako obiektywnego korelatu wspomnień jest wykazanie, że cechy (1) i (3) są ze sobą ściśle związane. A zatem odrębna część świadomości nie może być przyczynowo powiązana z reprezentacjami. Chignell określa to mianem tezy o braku wewnętrznego przyczynowania24, jednak nie znajduje nigdzie przekonujących argumentów na jej rzecz. Podsumujmy dotychczasowe rozważania: interpretacja Kantowskiego odparcia idealizmu w języku przyczynowości jest niewystarczająca z dwóch głównych powodów (1) ponieważ zmuszona jest przyznać, że brak wewnętrznego zegara znakującego wspomnienia jest kontyngentnym faktem psychologicznym, a więc cała argumentacja ma charakter aposterioryczny. (2) ponieważ nie jest w stanie przekonująco pokazać, że Ja Empiryczne lub jakaś jego część nie mogłaby być obiektywnym drogowskazem dla wspomnień. Chignell kończy swój esej postulatem wypracowania nowej, semantycznej interpretacji odparcia idealizmu. Nie wiadomo jednak na czym owa interpretacja miałaby polegać.

III. PRÓBA INTERPRETACJI SEMANTYCZNEJ Pierwszy trop, który należy podjąć próbując skonstruować semantyczną interpretację prowadzi nas do sporu eksternalizmu semantycznego z internalizmem. Eskternalizm głosi, że istnieją własności posiadane przez indywiduum, które nie zależą od innych własności wewnętrznych tego indywiduum, lecz jedynie od jego relacji ze środowiskiem25. Innymi słowy, mogą istnieć dwa dokładnie te same – pod innymi względami – indywidua, lecz tylko jedno 23 Chignell A., op. cit., 10-13 24 Chignell A., op. cit., s.14 25 Lau J., op. cit.

~ 8~

posiadać będzie daną eksternalistyczną własność. Eskternalistyczne są ukąszenia komara, bowiem ranka na skórze określana jest jako ukąszenie tylko jeśli faktycznie jest sprawką komara; jakościowo taka sama ranka, która będzie dziełem mikrochirurga, nie zostanie określona tym mianem. Wiele przesłanek świadczy o tym, że znaczenie słów ma własność eksternalistyczną – a jeśli tak jest w istocie – to łatwo, można wykazać, że będzie ją miała większość stanów mentalnych. Locus classicus tej intuicji to eksperyment Putnama z Bliźniaczą Ziemią26, która różni się od naszej planety jedynie tym, że substancja o innej strukturze chemicznej niż H2O – XYZ – jest na niej dokładnym, makroskopowym odpowiednikiem naszej wody. Putnam zastanawia, się do czego w 1750 r., kiedy zarówno na Ziemi jak i Ziemi Bliźniaczej nieznana była struktura wody – odnosiło się słowo „woda” wypowiedziane na każdej z planet. Dochodzi do wniosku, że jego odniesieniem było jedynie H2O (nie XYZ) na Ziemi, zaś jedynie XYZ (nie H2O) na Ziemi Bliźniaczej. A zatem to – nieznane jeszcze – zewnętrzne własności musiały zdeterminować znaczenie. W naszym przypadku najważniejszą kwestią jest to, że eksternalizm semantyczny kwestionuje uprzywilejowany dostęp do samowiedzy. Wykazały to eksperymenty Boghossiana z powolnym przestawianiem (slow switching experiments)27. Wyobraźmy sobie, że ktoś żyje na przemian na Ziemi i Ziemi Bliźniaczej, jednak nie jest w stanie rozpoznać w którym miejscu jest w danym momencie. Kiedy rodzi się w jego głowie myśl „napiłbym się wody” to – argumentują niektórzy – poprzez introspekcję nie jest w stanie on ustalić czy ma na myśli „zwykłą wodę” czy „bliźniaczą wodę”. Proponuję rozszerzyć ten eksperyment tak by wyjaśnić za jego pomocą możliwość Kantowskiego Odrzucenia Idealizmu. Jak wspomniałem w dyskusji dotyczącej różnicy między wspomnieniem a impresją, klasyczna i obecnie szeroko akceptowana reprezentacyjna teoria pamięci sformułowana we współczesnym kształcie przez Russela zakłada, że wspomnienie składa się z (1) obrazu umysłowego oraz (2) subiektywnego przekonania, że obraz odpowiada realnemu wydarzeniu z przeszłości, które było naszym udziałem. Zauważmy, że przekonanie może być sformułowane jedynie w języku, przekonania pozajęzykowe – jak się powszechnie twierdzi – nie istnieją. Przyjęcie za dobrą monetę niekontrowersyjnego fragmentu kauzalnej reinterpretacji odparcia idealizmu, które pozwala zredukować problem do kwestii pamięci, otwiera nam wobec tego drogę do nowego podejścia – semantycznego. Tak zdefiniowana świadomość istnienia w czasie wymaga bowiem zdolności do sformułowania co najmniej dwóch zdań, stowarzyszonych z odpowiednimi reprezentacjami: „pamiętam wydarzenie A” oraz „pamiętam wydarzenie B”. Wyobraźmy sobie zatem – podobnie jak 26 Putnam H., op. cit. 27 Lau J., op. cit.

~ 9~

w eksperymencie Boghossiana – że Immanuel Kant, nieświadomy różnicy między środowiskami – przemieszcza się powoli między Ziemią a Ziemią Bliźniaczą, wspominając dwa obrazy: (1) spaceru po Królewcu oraz (2) pisania „Krytyki Czystego Rozumu”. Załóżmy, że obydwa wydarzenia miałby miejsca zarówno na Ziemi jak i Ziemi Bliźniaczej zaś planety różnią się jedynie tym, że na pierwszej z nich (1) nastąpiło po (2), zaś na drugiej (2) po (1). Immanuel – według teorii reprezentacji Russella – musi również być w stanie sformułować zdania (1*)”rzeczywiście spacerowałem po Królewcu” oraz (2*)”rzeczywiście pisałem >>Krytykę Czystego Rozumu
Lihat lebih banyak...

Comentarios

Copyright © 2017 DATOSPDF Inc.