Łacińska leksykografia podręczna we współczesnej Polsce (maszynopis pracy licencjackiej, Katowice 2012) | Concise Latin dictionaries in contemporary Poland (bachelor thesis)

Share Embed


Descripción

Uniwersytet Śląski

Wydział Filologiczny

Kacper Kardas 262997

ŁACIŃSKA

LEKSYKOGRAFIA PODRĘCZNA WE WSPÓŁCZESNEJ POLSCE

praca licencjacka napisana pod kierunkiem

dr. hab. Tomasza Sapoty

Katowice 2012 1

O

Ś W I A D C Z E N I E

Oświadczam, że złożona praca licencjacka pt.: Łacińska leksykografia podręczna we współczesnej Polsce została napisana przeze mnie samodzielnie. Oświadczam, że praca ta nie narusza praw autorskich w rozumieniu ustawy z dnia 4 lutego 1994 roku o prawie autorskim i prawach pokrewnych (Dz. U. 1994, nr 24, poz. 83) oraz dóbr osobistych chronionych prawem. Praca nie zawiera informacji i danych uzyskanych w sposób nielegalny i nie była wcześniej przedmiotem innych procedur związanych z uzyskaniem dyplomów lub tytułów zawodowych uczelni wyższej.

Kacper Kardas

2

Ś w it m n ie z n a la z ł N a d s ło w n ik ie m K tó r y ś z r z ę d u r a z ...*

*

Niech ta parafraza incypitu Pustelnika T. Zeliszewskiego starczy równocześnie za motto pracy, jak i za odpowiedź dla pytania: „Skąd pomysł ów?”

3

4

inc ipit

PRAEFATIO

R

ola słowników łacińskich w procesie wielowiekowego rozwoju kultury polskiej jest trudna do przecenienia. Wydaje się, że stwierdzenie to nie wymaga żadnego dodatkowego uzasadnienia, oraz że nieźle napracować musiałby się ktoś, kto

chciałby mu zaprzeczyć. Dlatego też li tylko gwoli naukowej ścisłości przytoczmy za dowód dlań wszechwładne dziś statystyki, z których wynika iż leksykony łacińskie stanowią ponad 10 % wszystkich polskich słowników przekładowych, jakie powstały do czasu drugiej połowy XX w.1 Leksykony łacińskie w wielu krajach (w tym i w Polsce) dały początek nowoczesnej leksykografii i leksykologii.2 Ze słownictwem łacińskim spotyka się na co dzień wielu pracowników szeroko pojętej humanistyki, od badaczy tekstów staropolskich aż po językoznawców-indoeuropeistów, nie mówiąc już o przedstawicielach innych gałęzi nauki: lekarzy, prawników, a także duchownych etc. etc. (długo by wymieniać). Wobec wszystkich przywołanych wyżej spostrzeżeń aż dziw bierze, że tak niewiele o leksykografii łacińskiej w Polsce mówi się i pisze. Opracowania zawierające bardziej szczegółowe dane na temat współczesnych leksykonów łacińsko-polskich policzyć można na palcach jednej ręki,3 a i tak najnowsze z nich pochodzi sprzed prawie trzydziestu lat.4 Niniejsza praca nie stawia sobie za cel wypełnienie tej luki. Pisząc ją nie łudzę się także, że stanie się ona jakimś sygnałem, który poruszy w kierunku historii słownikarstwa serca i umysły wszystkich filologów klasycznych – przysłowiowym „kamyczkiem, który lawinę porusza” – ani też,

1 T. Piotrowski, Zrozumieć leksykografię, Warszawa 2001, s. 178. por. także zestawienie rekordów P. Grzegorczyk, Index Lexicorum Poloniae. Bibliografia słowników polskich, Warszawa 1967. 2 por. E. Kędelska, Studia nad łacińsko-polską leksykografią drugiej połowy XVI w., Warszawa 1995, s.9 (praecipue!); Pierwsze słowniki na ziemiach polskich [w:] P. Żmigrodzki, Wprowadzenie do leksykografii polskiej, wyd. III (rozsz.), Katowice 2009, ss.125-128. ( i nast. rozdz.); W. Doroszewski, Z zagadnień leksykografii polskiej, Warszawa 1954, s. 9; S. Urbańczyk, Słowniki i encyklopedie. Ich rodzaje i użyteczność, wyd. IV (zm.), Kraków 2000, ss. 12-14; Przegląd historyczny słowników języka polskiego [w:] Słownik języka polskiego, red. W Doroszewski, t. I, Warszawa 1958, s. IX, oraz Początki leksykografii słoweńskiej [w:] B. Ostromęcka-Frączak, Historia leksykografii słoweńskiej, Łódź 2007 i in. 3

Słowniki języka łacińskiego [w:] L. Małunowiczówna, Wstęp do filologii klasycznej wraz z metodologią pracy umysłowej i naukowej, Lublin 1960; Słowniki i encyklopedie z zakresu filologii klasycznej [w:] J. Starnawski, Warsztat bibliograficzny historyka literatur obcych, Warszawa 1988; Dzieje leksykografii łacińskiej w Polsce [w:] M. Plezia, Z dziejów filologii klasycznej w Polsce, Warszawa 1993; O dwóch słownikach tworzonych pod redakcją Plezi (tj. o Słowniku łacińsko-polskim, t. I-V, Warszawa 1959-1979 oraz o Słowniku łaciny średniowiecznej w Polsce (łac. Lexicon mediae et infimae latinitatis Polonorum; 1953-nadal) wspomina także Kwiryna Handke w Przewodniku po językoznawstwie polskim (Wrocław 1977, s. 185) za względu na to, że, jak pisze, „należy się [im] specjalne miejsce w naszej kulturze i dziejach języka”. 4 Stosunkowo najnowsze z tego szeregu Dzieje leksykografii... Plezi są uzupełnionym przedrukiem dwu części zarysu, jaki redakcja zdecydowała się umieścić na kartach pierwszego (1959) i ostatniego (1979) tomu Słownika łacińsko-polskiego.

5

że po jej ewentualnym opublikowaniu prasę fachową zalać miałoby prawdziwe tsunami artykułów o słownikach łacińskich traktujących. Nie, pierwotnie studium to zakrojone było jako niewielkie Prolegomena do współczesnej leksykografii łacińskiej w Polsce – tj. sui generis krótkie, praktyczne kompendium, które ewentualnym zainteresowanym przy-bliżyć by mogło w jak najbardziej powierzchowny i ogólny sposób szczegóły oferty leksykograficznej (w tym tak słowników łacińskich „ogólnych” jak i „specjalistycznych”), jaką prezentują rynek księgarski do spółki z antykwarycznym. Jednakże w toku prac czynniki zewnętrzne, których wyliczać detalicznie się tu nie godzi, zmusiły mnie do drastycznego zawężenia tematyki pracy i lekkiej zmiany jej charakteru, co, mam nadzieję, choć w części udało mi się zrekompensować poprzez mnogość przypisów (być może aż nazbyt mnogą), odwołań, związanych zwykle ze wzmiankami o charakterze praeteritio adresów bibliograficznych oraz dygresji. Zdecydowałem się tedy zaprezentować Czytelnikowi bliżej – tj. poprzez przyjrzenie się ich aspektowi historyczno-księgarskiemu (rozdz. I) oraz leksyko-graficznym technikaliom (rozdz. II) jedynie te opracowania, z którymi styczność musiał mieć każdy filolog klasyczny, choćby tylko w początkach swojej klasycznej edukacji. Mowa tu o, rzecz jasna, tzw. „słownikach podręcznych”5. Dla teoretyków leksykografii rozmiar słownika nie ma znaczenia – objętość w żaden sposób nie zaważa na jego ocenie.6 Dlatego też terminu „podręczny” będziemy dla określenia sztucznie wprowadzonego przez nas kryterium dla podziału słowników (wprowadzonego z pobudek czysto pragmatycznych!) zgodnie z definicją, jaką dla tego leksemu podaje słownik języka polskiego: podręczny « znajdujący się w łatwo dostępnym miejscu, pod ręką; dający się użyć w każdej chwili; zawierający najkonieczniejsze, najpotrzebniejsze rzeczy, informacje, itp ». 7

Podkreśloną partię definicji w odniesieniu do interesujących nas zagadnień (nb. sub eadem voce jako przykład wykorzystania przymiotnika podręczny słownik ułożony pod redakcją prof. Szymczaka przywołuje syntagmę słownik podręczny) rozumieć można jako: zawierający na swej liście haseł zestaw najkonieczniejszych do lektury łacińskich tekstów wyrazów. 5

Marian Plezia (Dzieje leksykografii... (passim)) nazywa je często także „szkolnymi”. Ponieważ od czasów, w jakich Plezia osadza interesującego nas rodzaju leksykony w kontekście szkolnym, wiele się w materii ich wykorzystania zmieniło i dziś często wykorzystuje się je poza procesem edukacji czysto szkolnej, my raczej będziemy unikać tego epitetu.. 6 por. opinię Zgusty: „size is not mere bulk” (Types of dictionaries (§ 5.2.6.) [w:] L. Zgusta, Manual of Lexicography, Praga 1971, s. 216), oraz co na ten temat pisze Y. Malkiel (A Typological Classification of Dictionaries on the basis of distinctive features [w:] Problems in lexicography, red. W. Houscholder, S. Saporta, wyd. II, Bloomington 1967). Także w polskich opracowaniach typologia słowników ze względu na ich rozmiar nie bywa wprowadzana – korzystają z niej jedynie wydawnictwa i to w celach reklamowych (zob. P. Żmigrodzki, Wprowadzenie do leksykografii polskiej, Katowice 2003 (rec.) M. Bańko, „Poradnik Językowy” 6/2004. s. 86). 7

6

Słownik języka polskiego, red. M. Szymczak, t. III, Warszawa 1981, s.v. podręczny (wyszczególnienie moje).

Zajmiemy się zatem detalicznie jedynie tymi leksykonami, których tzw. copia verborum obejmuje największy zakres słownictwa w stosunkowo małej typologicznej objętości, i które mimo wynikających stąd ograniczeń (tj. ujęcia jedynie tych wyrazów, które występują w ramach szerzej lub wężej pojętego kanonu dzieł szkolnych i akademickich), parafrazując słowa Emanuela Dworskiego, „i do lektury innych autorów snadnie mogą być użyte”8. Oznacza to, że wśród owych dzieł „szkolnych” nie zostaną ujęte niżej opracowania leksykograficzne: a) przeznaczone tylko i wyłącznie do użytku szkolnego lub ćwiczebnego np. A. Frączkiewicz, Spis do ćwiczeń łacińskich, Lwów 1913; W. Wróblewski, Słownik języka łacińskiego w dwóch częściach do użytku szkół średnich, Warszawa 1931; I. Strycharski, Verba valent. Słowniczek wyrazów i skrótów łacińskich. Dla wyższych klas szkół średnich, Warszawa 1936;

b) ułożone w postaci dołączonych bezpośrednio lub w postaci osobnego zeszytu partii podręczników np. Słownik łacińsko-polski do części pierwszej i drugiej [w:] O. Jurewicz, L. Winniczuk, J. Żuławska, Język łaciński. Podręcznik dla lektoratów szkół wyższych, wyd. XXI, Warszawa 1998; Cz. III. Preparacje, słowniczki [w:] S. Skimina, Elementa latina, Wrocław 1948;

c) obejmujące zakresem tylko wybrane dzieło lub autora9 np. F. Terlikowski, Słowniczek do skróconego wydania Pamiętników Cezara o wojnie gallickiej, Lwów 1922;

Nie wspomnimy także o innego rodzaju słownikach z różnych szczególnych towarzyszących im względów, o których w stosownych miejscach będą czynione wzmianki. Chyba każdy rozsądny człowiek przyzna, iż szaleństwem byłaby próba opisania na kilkudziesięciu stronach wszystkich tego typu opracowań, jakie przez cały czas uprawiania na gruncie polskim studiów nad literaturą i językiem łacińskim znajdowały się w użytku – i to mimo tak zawężonych kryterium ich doboru do demonstracji. Przedsięwzięcie takie z góry skazane by było na niepowodzenie. Dlatego też, zgodnie z głosem zdrowego rozsądku, zdecydowaliśmy się wyłuskać z owej turba lexicorum wyłącznie te opracowania, z którymi Czytelnik spotkać się ma realną szansę. Traktować zatem niżej będziemy o słownikach podręcznych zredagowanych10 współcześnie – przy czym mówiąc o „współczesności” mamy na myśli cały miniony już wiek XX. oraz pierwszą dekadę wieku bieżącego. Ram tych nie przyjmujemy jednak jako niewzruszonych murów: jeśli dla uzupełnienia wykładu zajdzie potrzeba wykroczenia poza sztuczny próg roku 1900, bez wahania to uczynimy. Praca nasza w większej części bardziej niż metaleksykograficzny przyjmie charakter historyczno-porównawczy, tak że zaklasyfikować ją można do tej gałęzi leksykografii, którą 8

por. E. Dworski, Przedmowa [w:] Słownik łacińsko-polski do użytku szkół średnich, red. B. Kruczkiewicz, Kraków 1907. We wszystkich cytowaniach w niniejszej pracy zachowano pisownię oryginalną. 9 Wydaje się, że tego rodzaju preparowane słowniczki mieli na myśli W. Fischer i L. Ćwikliński mówiąc o „wokabularzach” podczas dyskusji nad referatem W. Śmiałka (por. Sprawozdanie z VI Walnego Spotkania Towarzystwa Filologicznego, „Eos” III 1896.). Dlatego też my, jeśli zajdzie taka potrzeba, będziemy używać tego słowa odnośnie właśnie takich preparacji. 10

Nie zostaną więc uwzględnione takie prace, które w XX w. ukazały się jako kolejne reedycje swych pierwowzorów, choćby i nawet zmienione, jak np. bardzo chętnie wznawiany od początku stulecia aż do rozpoczęcia drugiej wojny światowej (w tym czasie doczekał się ponad ośmiu wydań!) Nowy słownik podręczny łacińsko-polski Ł. Koncewicza.

7

niektórzy badacze nazywają „historią leksykografii” lub nawet „archeologią leksykograficzną” (l’archéologie lexicographique)11. Stąd nie uznajemy za konieczne eksplicytować detalicznie podstawowych terminów, którymi posługiwać się będziemy – np. słownik, korpus, artykuł hasłowy, kwalifikator itp. – ufni, że znane są one Czytelnikowi, lub iż przynajmniej intuicyjnie rozumie on ich znaczenie. Niemniej, gdyby któreś z wykorzystanych wyrażeń wydało się Czytelnikowi zbyt obce i niezrozumiałe, raz na zawsze polecamy w tym miejscu poczynić wgląd do słowników terminologii leksykograficznej12, na karty podręczników leksykografii13, ostatecznie do jednego ze specjalistycznych leksykonów językoznawczych14, lub po prostu do słownika języka polskiego15, choć w dwu ostatnich przypadkach znalezienie nie wszystkich terminów jest pewne. Przeważająca większość prac z zakresu teorii leksykografii wydanych w Polsce związana jest z leksykografią jednojęzyczną. Słownikami przekładowymi zajmuje się bardzo niewielu polskich badaczy, zaś szerokiego podręcznika wyłuszczającego zagadnienia leksykografii bilingwalnej (na miarę Manual of lexicography Zgusty) po prostu brak16. Zatem poza poglądami uczonych ściśle związanych ze słownikami przekładowymi (np. Tadeusza Piotrowskiego, Andrzeja Bogusławskiego), zdarzy się nam niejednokrotnie odwołać do wniosków uczonych metaleksykografów jednego języka (najczęściej: Piotra Żmigrodzkiego, Mirosława Bańki i Zygmunta Saloniego). Za każdym razem jednak wzmianki takie czynione będą z zachowaniem najwyższej ostrożności, czy dane zdanie daje się do danej kwestii słowników dwujęzycznych odnieść. Po takim oto initium pora nadchodzi, by przejść ipsam ad rem. Jednakże nim to się stanie, pozwolę sobie wyrzec zaklęcie podobne temu, które w początku swojej monumentalnej pracy położył Edward Wölfflin, ojciec Thesaurus Linguae Latinae: VTINAM BONVS SCRVTATOR LEXICOGRAPHICVS SIM!

e xplic it

prae f at io

11 Sformułowanie to pojawia się m.in. w pracy A. Bochniakowej (Le nouveau grand dictionnaire francois, latin et polonois et sa place dans la lexicographie polonaise, Kraków 1991, s. 17). 12

np. I. Burkhanov, Lexicography. A Dictionary of Basic Terminology, Rzeszów 1998. Odwołań do większej ilości tego typu zbiorów znajdzie czytelnik w pracy: M. Bielińska, O słownikach terminologii (meta)leksykogrficznej, „Poradnik Językowy” 1/2005. 13 np. P. Żmigrodzki, Wprowadzenie do leksykografii...; W. Miodunka, Podstawy leksykologii i leksykografii, Warszawa 1989; M. Grochowski, Zarys leksykologii i leksykografii, Toruń 1982; S. Kania, J. Tokarski, Zarys leksykologii i leksykografii polskiej, Warszawa 1984; K. Handke, Leksykografia [w:] K. Handke, E. Rzetelska-Feleszko, Przewodnik po językoznawstwie polskim, Wrocław 1977; T. Piotrowski, Zrozumieć leksykografię, Warszawa 2001; D. Osuchowska, Talking Dictionaries. An Introduction-Level Course in Lexicography for English-Bounds Students, Rzeszów 2011; L. Zgusta, Manual of Lexicography, Praga 1971. 14

Encyklopedia językoznawstwa ogólnego, red. K. Polański, Wrocław 1993; Z. Gołąb, A. Heinz, K. Polański, Słownik terminologii językoznawczej, Warszawa 1968.

15

Słownik języka polskiego, red. M. Szymczak, t. I-III, Warszawa 1978-1981; Słownik języka polskiego, red. W. Doroszewski, t. I-IX, Warszawa 1958-1969; Uniwersalny słownik języka polskiego, red. S. Dubisz, t. I-IV, Warszawa 2004 i in.

16

8

por. P. Żmigrodzki, Leksykografia jako przedmiot uniwersyteckiej edukacji polonistycznej, „Poradnik Językowy” 9/2001, s.48.

inc ipit

LIBER PRIMVS c ui

t it ulo

i ns c r i bi t ur

Ordo operum chronologice composita

Leksykografia polska stanowi całość, której etapy rozwojowe są ze sobą powiązane i praca wykonana w etapach dawniejszych z jednej strony wyznacza zakres pracy podejmowanej dziś, z drugiej jest źródłem doświadczeń i tłem porównawczym ułatwiającym uzasadnienie – a także ocenę – metod opracowywania i ekspozycji materiału na którym oparty jest słownik. 1

itold Doroszewski z pewnością nie pisał tych słów z myślą o słownikach

W

łacińsko-polskich. Mimo to trudno się nie zgodzić, iż postawiona w nich teza jest tak uniwersalna, że interesujące nas pozycje mieszczą się w wyznaczonym przez

nią zakresie. Dlatego, by unaocznić proces owej ewolucji leksykograficznej, zanim przejdziemy do drobiazgowej analizy opracowań, warto się przyjrzeć bliżej chronologii ich powstawania. Ostatnim leksykonem opracowanym przed wyznaczoną przez nas cezurą czasową było drugie, rozszerzone wydanie Słownika łacińsko-polskiego do autorów klasycznych Zygmunta Węclewskiego. Miało to miejsce w roku 1868, nie dziw zatem, że w tak długim czasie jego dostępność, tak jak i innych starych, po raz wtóry przedrukowanych słowników (np. Nowego słownika podręcznego łacińsko-polskiego Łukasza Koncewicza), zwyczajnie się wyczerpała. Ów brak odpowiedniego opracowania leksykograficznego z czasem coraz bardziej dawał się we znaki, co w rezultacie odbiło się bardzo negatywnie na ówczesnej filologii klasycznej. Szczególnie dotkliwie odczuło go grono nauczycieli gimnazjalnych, którzy z konieczności musieli wprowadzać część słownictwa podczas lekcji (co zabierało cenny czas) lub musieli korzystać z tekstów preparowanych, oraz sami uczniowie, którzy przy tłumaczeniu zmuszeni byli posiłkować się nawet gotowymi przekładami.2 1 Uwagi i wyjaśnienia wstępne [w:] Słownik języka polskiego, red. W. Doroszewski, t. I, Warszawa 1958, s. VII. Przywołany tu pogląd nie jest odosobnioną opinią Doroszewskiego, o czym świadczą słowa Rudolfa Niemca: „Dobry słownik jest wynikiem prac szeregu pokoleń”, mimo iż wypowiedziane zostały pod opracowaniami mieszczącymi się w innym dziale leksykografii łacińskiej (R. Niemiec, Praca nad słownikiem polsko-łacińskim, „Sprawozdania z czynności i posiedzeń Polskiej Akademii Umiejętności” XLVI 1-5/1945, s. 236). 2

por. Sprawozdanie z VI Walnego Spotkania Towarzystwa Filologicznego, „Eos” III 1896, passim.

9

W ostatniej dekadzie XIX w. problem urósł do takich rozmiarów, że debata na jego temat (za sprawą referatu Wincentego Śmiałka) weszła na wokandę Walnego Zebrania Towarzystwa Filologicznego. W swoim wystąpieniu3 Śmiałek, poza naświetleniem istoty oraz wagi sprawy, nakreślił podstawowe założenia, na których powinien opierać się nowopowstały słownik: prostotę i przejrzystość składu, ujęcie etymologii oraz aspektu historycznego rozwoju poszczególnych wyrazów, jasność podanych ekwiwalentów translatorskich oraz zawarcie wyjątkowych form fleksyjnych i nazw (w tym imion) własnych.4 Myśl Śmiałka spotkała się z dużym odzewem wśród ówczesnych uczonych, czego dowodem jest gorąca dyskusja, jaka wybuchła po zakończonej prelekcji. Niestety, żadnych konkretnych ustaleń wtedy nie powzięto, jako że dysputanci przeszli od tematu słownika do kwestii doboru pomocy naukowych dla uczniów w ogóle. Sytuacji nie uratowała nawet propozycja dra Garlickiego, który wypowiedział na głos ukryty zamysł prelegenta i zasugerował spolszczenie słownika Stowassera – prof. Ćwikliński stanowczą wypowiedzią zamknął dyskusję odkładając ją na kolejne, bliżej nieokreślone, zwyczajne już zebranie Towarzystwa Filologicznego.5 Czy, kiedy i w jakiej atmosferze rozważania nt. nowego słownika były kontynuowane – o tym już sprawozdania publikowane na łamach organu Towarzystwa milczą. Postulowany na rzeczonym zjeździe słownik jednak powstał – gotowy był w dziesięć lat później (1906 r.), a jego maszynopis otrzymał celem „znoszenia się z redakcyą słownika”6 referent c.k. Rady Szkolnej Krajowej oraz inspektor galicyjskich gimnazjów Emanuel Dworski (1850-1916). Przygotowana przezeń recenzja poza zaakcentowaniem zalet nowego słownika (mnogość cytatów, obfita idiomatyczność, czy obecność encyklopedycznych czasami objaśnień niektórych nomina propria) wskazała podstawową jego wadę: niejednolitość. W pewnych artykułach hasłowych cechował się on pierwotnie niezwykłą abundancją, inne natomiast opracowane były zbyt lakoniczne (taki stan rzeczy wyniknął z dominacji dwóch autorów w całym procesie redakcji). Ostatecznie dzieło udało się przeredagować tak, że w 1907 r. Słownik łacińsko polski do użytku szkół średnich nakładem autorów7, których materialnie

3

W drukowanej formie ukazało się jako: W. Śmiałek, W sprawie słownika łacińskiego u nas, „Eos” III 1896.

4

Nietrudno się domyślić, że wzorem nowoczesnego słownika dla Śmiałka był świeżo (1894) wtedy wydany w Wiedniu Lateinisch-Deutsches Schulwörterbuch (tzw. Der kleine Stowasser) Josefa Marii Stowassera (1839-1910). Zwłaszcza że sam często go przywołuje jako punkt odniesienia, bowiem „na stanowisku doniosłości słownika stanąć musi ze Stowasserem każdy, kto chce prawdziwie dobru szkoły się przysłużyć i spełnić ten wyższy cel nauki, by przez lekturę wprowadzić ucznia w ducha klasycznej starożytności” (ibidem). 5 6

zob. Sprawozdanie z VI Walnego.... s. 220. E. Dworski, Przedmowa...

7

Z karty tytułowej Słownika... dowiadujemy się, że było ich pięciu. Co warto zaznaczyć, chyba wszyscy pracowali na stanowiskach profesorów gimnazjalnych. Byli to: Julian Dolnicki (1854-1919), Aleksander Frączkiewicz (1863-1925), dr Konstanty Łuczakowski, dr Walenty Wróbel (zm. 1912) i Władysław Zagórski (zm. 1907). Redakcję woluminu objął prof. Bronisław Kruczkiewicz (1849-1918) – Rektor Uniwersytetu Jana Kazimierza we Lwowie (1900/01) oraz prezes Towarzystwa Filologicznego (1902-1916) – choć, jak podają niektórzy, jego kierownictwo nad prowadzonymi pracami było „raczej honorowe”. (por. Dzieje leksykografii łacińskiej w Polsce [w:] M. Plezia, Z dziejów filologii klasycznej w Polsce, Warszawa 1993 s. 79; Idem, Filologia klasyczna [w:] Historia nauki polskiej, red. B Suchodolski, t. IV cz.3, Wrocław 1987, s. 747).

10

wsparła R.S.K. oraz centralne władze szkolne (Ministerstwo Wyznań i Oświaty) został wydany w Krakowie w cenie 8 K. za egzemplarz w twardej oprawie. Jest to największa z opisywanych w tej części prac – tak pod względem formatu (wielkością przewyższa zestawione obok siebie słowniki Kumanieckiego i Korpantego), jak i objętości. Podobnie jak w innych opracowaniach tego typu artykuły hasłowe rozmieszczone są na stronie w dwóch kolumnach.8 Interesujący może się wydać fakt, że wykaz abrewiacji zastosowanych w redakcji słownika umieszczony został na jego końcowych kartach9, oraz że zamieszczony tam wykaz autorów nie jest w całości adekwatny do źródeł cytowanych w artykułach hasłowych. Marian Plezia pisząc o słowniku Kruczkiewicza nazywa go „polską, skróconą wersją Stowassera”10 i zarzuca mu „brak oryginalności”11. Naturalnie, trudno temu poglądowi zaprzeczyć – wpływ Lateinisch-Deutsches Schulwörterbuch na polskie opracowanie jest widoczny niemal w każdym aspekcie12. Lecz wziąwszy pod uwagę przywołane w cytatach poglądy inicjatora całego przedsięwzięcia oraz również wzmiankowaną wypowiedź dra Garlickiego, wydaje się, że to, na co zwrócił uwagę Plezia, co ponoć zaowocowało kiedyś sprawy sądowej13, a co Leokadia Małunowiczówna nazywa po prostu „wiernością”14, było efektem celowym i zamierzonym. O ile w przypadku poprzedniego opracowania można było jedynie wysuwać wątpliwości względem oryginalności (nawet jeśli były mocno uzasadnione), o tyle kolejny słownik od samego początku pomyślany był jako przekład dzieła obcojęzycznego. Mowa tu o Kieszonkowym słowniku języków łacińskiego i polskiego według słownika Hermanna Mengego. Za podstawę do jego opracowania posłużył wydany w 1910 r. w Berlinie Taschenwörterbuch der lateinischer und deutchen Sprache ułożony przez dyrektora gimnazjum w Sangerhausen dra Hermanna Mengego (1841-1939). Tłumaczenie na zlecenie wydawnictwa Langenscheidt wykonał Henryk Kopia (1866-1933), również zawodowy pedagog – dyrektor państwowego gimnazjum w Sokalu. Według oceny Plezi „przekład wypadł na ogół 8

Taka tendencja jest dominująca w leksykografii łacińskiej w Polsce, natomiast na Zachodzie zdarzają się opracowania złożone w dwóch lub trzech kolumnach (por. Oxford Latin Dictionary, red. P.G.W. Clare, wyd. XVII (zm.), Oxford 2007). 9

W drugim wydaniu (Lwów-Warszawa 1925) cała ta partia, którą anglojęzyczne słowniki metaleksykograficzne określają terminem user’s guide została przerzucona na początek tomu – w miejsce usuniętej przedmowy E. Dworskiego.

10 11

M. Plezia, Dzieje leksykografii łacińskiej... s.80. Ibidem. s.79.

12

Zaobserwować to można już porównując karty tytułowe obydwu ksiąg, których otwarcie stanowią dedykacje: dla Wilhelma Hartela von Ritter (Stow.) oraz „jaśnie wielmożnemu panu Drowi Ludwikowi Ćwiklińskiemu w dowód czci” (Krucz.), zaś im dalej wejdzie się w zawartość, tym więcej tego typu podobieństw rzuca się w oczy (widoczne jest to zwłaszcza przy nazwach własnych, które w Kruczkiewiczu stanowią dosłowne tłumaczenie definicji stowasserowskich por. hasła Zama czy Vercingetorix). Należy jednak zauważyć, że Kruczkiewicz dostosowany jest do użytku uczniów gimnazjów polskich zgodnie z normami zaproponowanymi przez W. Śmiałka (loc. cit.). Dlatego też np. u Stowassera znajdziemy więcej konotacji słów z ich korelatami w innych językach (poza greką, m.in. sanskryt, francuski i in.). Ponadto Stowasser nie pomija wyeliminowanych z polskiej wersji tzw. „kłopotliwych słów” (np. caco). Z drugiej strony – Kruczkiewicz jest tomem rozmiarowo mniejszym (180 x 245 mm Krucz. < 190 x 275 Stow.; 980 str. Krucz. < 1104 str. + XX Vorbegriffe Stow.), a co za tym idzie – bardziej poręcznym, a poza tym złożony jest w antykwie, większej i czytelniejszej niż zastosowany u Stowassera niemiecki gotyk. 13 M. Plezia, Dzieje leksykografii łacińskiej... s.80. 14

L. Małunowiczówna, Wstęp do filologii klasycznej wraz z metodologią pracy umysłowej i naukowej, Lublin 1960, s. 56.

11

poprawnie i dobrze po polsku”15. Uczony ten nie wspomina jednak, że rażącą wprost cechą tego przekładu jest niesłychana obyczajność. Otóż większość wyrazów obscenicznych, wulgarnych czy nawet potocznych została przez tłumacza przełożona w mocno ugrzecznionym duchu. Zgodnie z tytułem i koncepcją serii wydawniczej jest to słownik kieszonkowy. Można by się nawet pokusić o stwierdzenie, że jest bardziej ‘kieszonkowy’ niż jego pierwowzór, w wersji polskiej udało się bowiem ograniczyć liczbę stron (424 s. Kop. < 436 s. Men.) a nawet format woluminu (100 x 155 mm Kop. < 107 x 190 mm Men.). Ukazał się on w Berlinie w 1926 r., jak rzeczono, nakładem wydawnictwa Langenscheidt i to w trzech wydaniach. Jednak mimo tychże trzech edycji jest to pozycja dzisiaj niemal nieosiągalna16. Do następnego z kolei stworzonego w Polsce słownika, tj. do Słownika łacińskopolskiego Władysława Wróblewskiego wydanego w 1929 r. w Warszawie (w drukarni S. Sikory i J. Milnera) dostęp wydaje się po prostu niemożliwy17. Fakt ten jest godny szczególnego

ubolewania

zważywszy,

że

wydaje

się

on

pierwszym

polskim

dwudziestowiecznym leksykonem łacińskim, który nie czerpał w sposób bezpośredni ani też nie opierał się na żadnym obcojęzycznym opracowaniu. Praca ta liczyła sobie 576 stron i obejmowała ok. 18 000 artykułów. Na innej natomiast pracy tego samego autora, tj. na wspomnianym już dwuczęściowym (właściwie: trzy-, ponieważ poza częścią łacińsko-polską i polsko-łacińską zamieszczony jest w niej osobno wykaz form podstawowych czasowników odbiegających od wzoru przyjętego przez Wróblewskiego za standardowy i.e. dla I kon.: amo, are, avi atum, II: deleo, ere, evi, etum, III: statuo, ere, i, tum i IV: audio, ire, ivi, itum) opierał się sierżant Jan Oktawiec, pracownik Sekcji Wydawniczej 2. Korpusu w trakcie zestawiania swojego Słownika łacińskopolskiego do użytku na wojskowych kursach dokształcających i w szkołach junackich. Wspomina o tym sam w przedmowie do IV zeszytu słownika (ukazał się on w łącznej liczbie pięciu - drukowanych za pomocą powielacza), lecz nietrudno także samemu do tego dojść, zauważywszy umieszczony w IV i V zeszycie wspomniany wyżej wykaz form, który autor zaczerpnął bezpośrednio z Wróblewskiego. Czyniąc w tym miejscu wzmiankę o tym leksykonie pozwalam sobie na małe odstępstwo od przyjętych na początku rozdziału reguł18,

15

M. Plezia, Dzieje leksykografii łacińskiej... s.80. Już po napisaniu tych słów udało mi się ustalić, że jeden egzemplarz jest w posiadaniu biblioteki Instytutu Filologii Germańskiej (!) Uniwersytetu Jagiellońskiego, jednak ze względu na odbywającą się w tych dniach przeprowadzkę biblioteki, nie udało mi się go dostać do rąk. Jeszcze później z kolei natrafiłem przypadkiem na jedną kopię Kopii przeglądając zawartość półki ze starymi, niemieckimi słownikami pochodzącymi jeszcze z XIX w., których grubymi tomiszczami był całkowicie zasłonięty, w Lektorium Klasycznym Wydziału Filologicznego UŚ (o dziwo, słownik nie znajduje się w katalogi czytelni pod nazwiskiem autora). Na podstawie tego egzemplarza zamieszczam powyższe spostrzeżenia. 17 Jedyną instytucją, jaka notuje go w swoim katalogu bibliotecznym jest Biblioteka Narodowa. W żadnej innej bibliotece – ani Śląskiej, ani Uniwersytetu Warszawskiego, ani Uniwersyteckiej we Wrocławiu, ani nawet Jagiellońskiej pozycja o takich danych nie figuruje. Informacje związane z nim przytaczam za rekordem umieszczonym w Index lexicorum Poloniae Piotra Grzegorczyka (s.n. 996). 16

18

pkt. a [w:] Praefatio, s. 7.

12

ponieważ zgodnie ze słowami autora został on ułożony „z myślą przysłużenia się młodzieży kształcącej się na wojennych kursach dokształcających czy uczniom szkół cywilnych”19. Robię to jednak, by uczynić zadość, choć częściową i z pewnością nieco spóźnioną, wyrażonemu przez S.W. 2. Krp. Życzeniu, która to „[zdając sobie sprawę] że są pewne błędy i niedociągnięcia (...) zwraca się do wszystkich filozofów-filologów z serdeczną prośbą o nadsyłanie (...) swych uwag i spostrzeżeń”20. Poza Wróblewskim Oktawiec mówi, że wykorzystywał przy pracy także „Słownik łacińsko-niemiecki dla wyższych zakładów nauko-wych” dra Gustava (?) Muhlmanna oraz „Słownik łacińsko-włoski dla szkół średnich i wyższych” G. Campaniniego & G. Carboniego”.21 Nie trzeba chyba wspominać, że jest to kolejny tytuł, który nie jest dziś powszechnie dostępny (Biblioteka Jagiellońska posiada w swoich zbiorach tylko trzy ostatnie zeszyty). Co ciekawe – jest to jedyny polski słownik, który ułożony jest w formie orientacji horyzontalnej strony (w płaszczyźnie poziomej kartki). Po wydaniu słownika Wróblewskiego rozpoczął się na rynku leksykonów okres ciszy – ukazywały się jedynie nieliczne przedruki starszych opracowań. Spokój ten zburzył w 1938 r. Słownik kościelny łacińsko-polski Władysława Alojzego Jougana (1855-1942). Nie decydujemy się na omawianie go tutaj szerzej, ponieważ nie jest on słownikiem sensu stricto „ogólnym” (a zatem nie mieści się wewnątrz wyznaczonych przez nas kryteriów)22. Jak sam tytuł wskazuje jest to opracowanie złożone z myślą przede wszystkim o czytelnikach tekstów chrześcijańskich: Wulgaty, zapisów liturgii mszy świętej, pism Ojców Kościoła, dokumentów kościelnych itp. I chociaż – jak zresztą podkreślił w recenzji ks. Stanisław Szydelski23 znaczenia wyrazów funkcjonujące w okresie klasycznym rozwoju języka łacińskiego (tj. I w. a.Ch.n. – I w. p.Ch.n.) figurują na jego łamach, to zauważyć należy, że nie są one wytworem oryginalnej pracy autorów kolejnych czterech edycji24 leksykonu, a zostały tylko zaczerpnięte z innych, odpowiednich po temu dzieł.25 19

J. Oktawiec, Słownik łacińsko-polski dla użytku na wojskowych kursach dokształcających i w szkołach junackich, z. 4, Bari 1945. 20 Ibidem. 21

Nie znalazłem żadnej z tych pozycji w katalogu Library of Congress.. por. w niniejszej pracy s. 7; Z tej samej racji pominiemy w dalszej części pracy wiele innych, specjalistycznych opracowań, z których na wzmiankę choćby tylko poprzez odwołanie bibliograficzne zasługują m.in.: J. Sondel, Słownik łacińsko-polski dla historyków i prawników, Kraków 1997 (zob rec.: „Państwo i Prawo” 6/1998; „Prawo i Życie” 2/1999; „Terminus” z. ½ / 2000); K. M. Klein, Podręczny słownik łacińsko-polski dla prawników, Warszawa 1956 (zob. rec.: „Polonia Sacra” z. ⅔ 1957; „Państwo i Prawo” 11/1956; „Tygodnik Powszechny” 20/1956); J. W. Babecki, Słownik lekarski łacińsko-polski, Warszawa 1972 (zob. rec.: „Wiadomości lekarskie” 10/1974); K. Karwowska, Podręczny słownik lekarski łacińsko-polski i polsko-łaciński, Warszawa 1974; J. Kreiner, Słownik etymologiczny łacińskich nazw i terminów używanych w medycynie, Wrocław 1960 (zob. rec. „Wszechświat” 6/1962); B. Dąbrowska, Słownik medyczny łacińsko-polski, Warszawa 1990; Eadem, Podręczny słownik medyczny łacińsko-polski i polsko-łaciński, Warszawa 1997; więcej tytułów słowników specjalnych znajdzie Czytelnik w katalogu Biblioteki Narodowej (http://www.bn.org.pl). 22

23

W. Jougan, Słownik kościelny łacińsko-polski, Lwów 1938, rec. S. Szydelski, „Nowa książka” VI 3/1939, s. 133. wyd. I: Lwów 1938, wyd. II: Miejsce Piastowe 1948, wyd. III: Poznań 1958, wyd. IV: Warszawa 1992 (piąta edycja zapowiedziana tamże w nocie wydawcy nie doszła do skutku) ; W kolejnych wydaniach wprowadzano zmiany: m.in. ograniczono liczbę artykułów encyklopedycznych (krótkie żywoty ważniejszych świętych Kościoła Katolickiego, życiorysy papieży wraz z datami panowania itp.), rozszerzano definicje niektórych słów, dodawano nowe wyrazy do listy haseł. 25 W dwu ostatnich wydaniach widoczny jest dominujący w tej materii wpływ słownika Kumanieckiego, o którym powiemy więcej za chwilę (por. hasło lustrum w obydwu leksykonach). Pełną listę wykorzystanych przy tym prac znaleźć można w Przedmowie do wydania trzeciego (s. VII). 24

13

Później nastała wojna. Zawierusze wojennej udało się odcisnąć swe piętno nawet na tak niemilitarnym dziale filologii (czy też, jak chcą niektórzy: językoznawstwa)26, jakim jest owa interesująca nas w poniższej pracy leksykografia. Z oczywistych względów nowe opracowania leksykograficzne w tym czasie powstawać nie mogły, natomiast wiele woluminów spłonęło w bombardowanych bibliotekach, zostało skradzionych i wywiezionych z kraju do prywatnych majątków lub po prostu przepadło, nikt nie wie gdzie i kiedy. W latach powojennych dostępność materiałów do pracy filologicznej czy nauczania była zatem znikoma. Zważywszy jednak na fakt, że potrzeba wypełnienia tej luki wymagała zaspokojenia jak najszybszego, zdecydowano się nie wszczynać prac nad ułożeniem zupełnie nowego leksykonu, lecz dostosować do panujących wówczas realiów któryś ze starszych. Wybór padł na rzeczony Kieszonkowy słownik... Kopii. Przygotowaniem jego reedycji zajął się prof. Kazimierz Kumaniecki (1905-1977). Owa korekta, jak czytamy w przedmowie wstawionej przez Kumanieckiego w miejsce dawnej noty tłumacza, polegała na:

(...) dokładnym skontrolowaniu każdego hasła, na poprawieniu błędów oraz usunięciu przestarzałych, niezrozumiałych wyrażeń i określeń polskich. Prócz tego wprowadzono pewną niewielką ilość nowych haseł, głównie z Lukrecjusza. Poza tym ujednolicono nie zawsze konsekwentnie zastosowany w słowniku Mengego-Kopii system skrótów i znaków.27

W istocie – objętość słownika w nowej edycji (1957, nakładem PWN) wzrosła o całe 5 arkuszy wydawniczych, wskutek czego teraz składało się na niego 545 stron. Natomiast reszta informacji niekoniecznie pokrywa się z prawdą (czym zresztą zajmiemy się także niżej). Nie udało się ustrzec błędów – i to czasem wprost rażących: Otóż na przykład przy wyrazie hasłowym lac położony został kwalifikator oznaczający rodzaj męski (m)! Podobnie zresztą stało się przy rzeczowniku labor, dla którego Kumaniecki podaje rodzaj nijaki.28 Potknięcia te na szczęście były w kolejnych wznowieniach sukcesywnie poprawiane. W miarę ich wydawania pojawił się natomiast problem z czytelnością druku, który odbijany jak się zdaje 26 por. Leksykografia wśród innych dziedzin [ w:] T. Piotrowski, Zrozumieć leksykografię, Warszawa 2001 (precipue!) oraz: M. Bańko, Słownik jako książka popularnonaukowa [w:] O trudnym łatwo, red. J Miodek, M. Zaśko-Zielińska, Wrocław 2002 (s.14-15); Leksykografia a leksykologia [w:] W. Doroszewski, Elementy leksykologii i semiotyki, Warszawa 1970; Czym jest leksykografia [w:] M. Bańko, Z pogranicza leksykologii i leksykografii. Studium o słowniku jednojęzycznym, Warszawa 2001 i in. 27 [przedmowa] [w:] K. Kumaniecki, Słownik łacińsko-polski. Według słownika Hermanna Mengego i Henryka Kopii, Warszawa 1957. 28

Omyłki, jakie pojawiają się w tym leksykonie , mogłyby być tematem oddzielnej pracy, dlatego też nie będziemy zagłębiać się w nie tutaj dalej. Jako ciekawostkę jednak należy przydać, że wychwytywaniem tych błędów zajęli się swego czasu studenci Uniwersytetu Jagiellońskiego, by w rezultacie skomponować z nich obejmującą ponad 30 pozycji „erratę”. Obecnie oryginał tej listy znajduje się u inicjatorki całego przedsięwzięcia - dr. Krystyny Woś.

14

poprzez fotokopię począł stopniowo tracić na ostrości. Szczególnie negatywnie odbiło się to na możliwościach odczytywania oznaczeń iloczasu, zwłaszcza w przypadku liter ‘a’ oraz ‘u’, ponieważ niekiedy doprawdy trudno rozróżnić, czy pozioma linia położona nad znakiem litery jest prosta, czy lekko zakrzywiona w łuczek. Do pozytywnych cech leksykonu zaliczyć można unowocześnione względem oryginału zasady pisowni oraz chorągiewkowy układ tekstu (tzw. wyrównanie do lewej) zastosowany bez specjalnych udziwnień składu powodowanych troską o oszczędność miejsca, jakie znajdują się u Mengego i Wróblewskiego. Mimo

wspomnianych

mankamentów

słownik

został

przyjęty

bardzo

ciepło.29

W szczególności upodobali go sobie studenci, przez których to został ochrzczony jako „Zielony Kazio” (od koloru obwoluty późniejszych wydań – pierwsze miało kolor brązowy), choć kto wie, czy nie częściej używane jest wśród nich pieszczotliwie określenie „Mały Kazio” lub po prostu „Kuman”. O jego niezwykłej żywotności świadczy także fakt, że przez ponad pół wieku doczekał się ponad 24 reedycji – ostatniej w roku 2001. Od tego samego roku Wydawnictwo Szkolne PWN rozpoczęło wydawanie nowego słownika podręcznego, u którego podstaw powstania, jak się zdaje, leżała chęć zastąpienia owego popularnego, lecz trzeba przyznać – przestarzałego30 jak na początek XXI w. „Kumana”. Słownik ten wydawany jest od tamtego czasu co roku (do 2011 r. doczekał się zatem X wydań!). Zredagowaniem jego zajął się zespół złożony z pracowników Instytutu Filologii Klasycznej Uniwersytetu Jagiellońskiego oraz Polskiej Akademii Nauk.31 Na jego czele zaś stał długoletni dyrektor tegoż Instytutu - prof. Józef Korpanty (ur. 1941), który także był odpowiedzialny za kształt ponad 70% artykułów zawartych w słowniku. Jak nietrudno zgadnąć, w oparciu o jego nazwisko per analogiam do opisanego wyżej „Zielonego Kazia” urobione zostało popularne określenie tej pozycji, która nazywana bywa „Czerwonym Józiem”32. Co ciekawe – mimo iż od editio princeps minęło do dnia dzisiejszego ponad 10 lat, nie znalazł się nikt, kto podjąłby się naukowej recenzji tego opracowania. Ja również nie zamierzam się podejmować takiego zadania w tym miejscu, ponieważ wymaga ono dużo wnikliwszej analizy, niż ta, którą na potrzeby niniejszej pracy przeprowadzono, a co ważniejsze – dużo obszerniejszej wiedzy, niż ta, którą posiada te słowa piszący. Wszystko

29

Por. K. Kumaniecki, Słownik łacińsko-polski. Według słownika Hermanna Mengego i Henryka Kopii. Warszawa 1957, rec. O. Jurewicz, „Języki obce w szkole” 1958 nr 1. 30 Warto w tym miejscu przypomnieć, że łańcuch opartych na sobie wzajemnie leksykonów, którego ostatnim ogniwem był Kumaniecki, wziął swój początek w roku 1910 (Menge), a nawet, jeśli wziąć pod uwagę notkę Kopii o wspomaganiu się w trakcie przekładania słownikiem Karla Ernsta Georgesa (1806-1896), XIX w. 31 W jego skład poza redaktorem naukowym wchodzili: dr Antoni Bobrowski (IFK UJ), dr Dariusz Brodka (IFK UJ), dr Hubert Wolanin (IFK UJ), dr Michał Rzepiela (IFP PAN – nb. dziś jest on kierownikiem Pracowni Słownika Łaciny Średniowiecznej w tej instytucji), mgr Ewa Greber oraz mgr Wiesława Hajda. 32

Materialne ślady tych i podobnych tym popularnych mian leksykonów znaleźć można passim wśród postów pisanych przez użytkowników Forum Latinum (http://lacina.info/forum) – największego forum internetowego o tematyce łacińskiej w Polsce. Pozostałe funkcjonują tylko w formie oralnej wśród społeczności użytkowników tychże słowników (m.in. studentów filologii klasycznej).

15

zatem, co powiedziane zostanie na temat tego słownika niżej, będzie tylko zbiorem wynikłych z codziennego obcowania z nim obserwacji. Jest to kolejny leksykon, o którym z czystym sumieniem można powiedzieć „podręczny”. Jego niewielkie walory fizyczne (65 x 115 mm, 656 str. = 21,5 ark. wyd.) oraz wytrzymałość złożenia sprawiają, że mieści się on w bocznej kieszeni plecaka, i pozwalają korzystać z niego np. w czasie podróży czy w tzw. trudnych warunkach33. Jako jedyny wśród przywołanych w powyższym zestawieniu słownik, który dostępny jest w dwu wersjach: w twardej i miękkiej oprawie. Jest to leksykon na wskroś przekładowy, a co za tym idzie – praktyczny. W grupach przekładowych, jakie znajdują się na jego łamach, pierwsze miejsce zajmuje zwykle ta definicja, która najtrafniej oddaje sens elementu definiendum, niekiedy podana w sposób opisowy. Za nią zaś idą inne, proponowane dlań ekwiwalenty translatoryczne. Pod tym względem słownik bardzo przypomina wydany w 1879 r. w Oxfordzie A Latin Dictionary autorstwa Charltona Lewisa i Charlesa Shorta34. Niektóre artykuły zresztą wydają się stamtąd wzięte w całości – za przykład przytoczmy: dumosus – full of thornbushes, bushy (Lewis & Short) i pełen gęstych zarośli, krzaczasty (Korpanty). Nie można jednak powiedzieć o nim, tak jak to bywało w niektórych przypadkach, że jest tylko i wyłącznie przekładem jakiegoś zachodniego opracowania. Z drugiej strony, choć autorzy słownika nie uznali za stosowne uchylić rąbka tajemnicy na temat procesu jego powstawania choćby w dołączonej doń przedmowie35, nie jest prawdopodobne, by była to praca wykonana samodzielnie. Dlaczego? Otóż praktyka uczy, iż prace leksykograficzne prowadzone od podstaw charakteryzują się bardzo długim czasem trwania i wymagają znacznych nakładów finansowych. Dowodów na stwierdzenie to na przestrzeni dziejów leksykografii łacińskiej nie brak: starczy wspomnieć koleje losu Totius latinitatis Lexicon, na którego ukończenie Idziemu Forcelliniemu (16881768) całego życia nie stało36, Contributions to Latin Lexicography Henry’ego Nettleshipa (autor po 12 latach pracy nad opracowaniem litery A zrezygnował z kontynuowania dzieła)37, czy też Thesaurus Linguae Latinae, którego zeszyty ukazują się od 1900 r., a końca wciąż

33

Sam kilkakrotnie korzystałem z niego w deszczu, w śniegu, w temperaturach mocno ujemnych i w innych warunkach, które śmiało można by uznać za trudne. Towarzyszył mi także w trakcie podróży różnymi środkami transportu, w trakcie których np. przez nieuwagę współpasażerów lądował na podłodze pociągu. Mimo to nadal wydaje się być w relatywnie niezłym stanie. 34

Opracowanie to jest dziś ogólnodostępne (open source) i można je znaleźć w Internecie – stanowi pomoc leksykograficzną dla tekstów zamieszczonych w cyfrowej bibliotece Perseus (http://www.perseus.tufts.edu).

35

Czytamy tam jedynie, że „w redakcji artykułów hasłowych wykorzystano nowsze metody językoznawstwa stosowanego (w zakresie leksykografii), konfrontatywnego (w zakresie translatoryki) oraz glottodydaktyki.” Jest to zatem kolejny dowód, że słusznie ubolewa Doroszewski nad pomijaniem lub pobieżnym opracowywaniem wstępów do opracowań leksykograficznych, które przecież powinny być starannie przygotowane „choćby po to, by ułatwić krytyczną ocenę stosowanych przez redakcję metod” (Uwagi i wyjaśnienia.... s. VIII). 36 zob. Ch. E. Benett, The Authorship of the Forcellini Lexicon, “Classical Weekly” V 5 (1911), s. 34. 37 zob. Preface [w:] H. Nettleship, Contributions to Latin Lexicography, Oxford 1889. Pierwotnie dzieło było zakrojone jako łaciński odpowiednik A Greek-English Lexicon (red. H. G. Liddell, R. Scott, Oxford 1843).

16

jeszcze nie widać38. Poza tym, abstrahując od dzieł powyższych, które pretendują do miana naukowych, słowniki podręczne z gruntu mają charakter praktyczny, do osiągnięcia zaś tego celu gruntowne badania pól semantycznych leksemów nie jest konieczne39. Gdyby jednak ktoś uparł się uważać inaczej, nie lza redaktorów za przygotowanie tejże „kompilacji” potępiać, ponieważ została ona wykonana umiejętnie (choć nie jest on wolna od błędów, o czym jeszcze powiemy) i leksykon w użytku codziennym jest w stosunkowo przystępny40. Na Małym słowniku łacińsko-polskim Korpantego zakończymy ten przegląd.41 Z pewnością jednak nie będzie on w dziejach współczesnej podręcznej leksykografii łacińskiej pozycją ostatnią.

liber

p r i mu s

e xplic it

38 Zakończenie formułowania podstawowego korpusu planowane jest na rok 2050, lecz z pewnością i po tej dacie zajdzie potrzeba uzupełnień i poprawek. Być może także wznowione zostaną wysiłki nad opracowaniem onomastykonu, który w trakcie postępów nad częścią nominalną. został zarzucony; Warto w tym miejscu dodać, że także polscy filolodzy klasyczni swoją cegiełkę w budowie tego „magistralnego dzieła” (jak pisze o nim Plezia w Dziejach leksykografii... (s. 81)) położyli: dwóch z naszych rodaków pracowało przy układaniu artykułów hasłowych - byli to Tadeusz Sinko (artykuły: agaso, audio, auditio, auditor, auditrix, auditus, bonatus, bonememorius, bonifacies, bonifatus, bonificus, boniloquium, bonitas, bonium, bonoviratu, bonuscula), oraz Michał Rzepiela: (plaustrum)), inny zaś – Józef Korpanty – brał udział w działaniach organizacyjnych przedsięwzięcia (por. J. Korpanty, Po co nowy słownik łacińsko-polski?, „Nowy Filomata” XV 2011 (z.1), s. 39). 39 Słownik łacińsko-polski, red. M. Plezia, t. I, Warszawa 1959, s. XXXVI. 40 O ile nie natrafi się w lekturze na jeden z tych wyrazów, których definicje zawarte są w postaci formuł, które miast rozjaśnić pole semantyczne danego leksemu raczej wzbudzają śmiech, np. perpolitus, scurra, putidiusculus, temptator, velivolus czy vulticulus. Takie przypadki nie należą do rzadkości, jednak słownikowi Korpantego pod tym względem i tak jest daleko np. do dwutomowego Słownika grecko-polskiego Oktawiusza Jurewicza (Warszawa 2000; por. tamże hasła: στενοκκυτος, δ σαυλος, δυσαργω, προσεξηπειρω, ικνοµαι, µοσπρακτος itp.). 41

O małych, trzyczęściowych słownikach wydawanych sumptem oficyny Buchmann (Słownik 3 w 1, [praca zbiorowa], Warszawa 2008) w tego rodzaju pracy nie warto wspominać, a wręcz, biorąc pod uwagę ich nikłą filologiczną wartość, postawienie ich pomiędzy dziełami, na których szlify pracowały bądź co bądź całe pokolenia filologów klasycznych, byłoby chyba zwyczajnie nie na miejscu.

17

inc ipit

LIBER SECVNDVS c ui

t it ulo

i ns c r i bi t ur

Collatio lexicorum selectis rationibus effecta

Nie będziemy omawiać szeroko wszystkich przywołanych w poprzedniej partii opracowań – biorąc pod uwagę fakt, że wiele z nich jest już dzisiaj niedostępnych, nie miałoby to większego sensu. Niewielka jest szansa, iż Czytelnik natknie się, oraz że zechce używać w pracy nad tekstem jednego z mniej popularnych słowników, które zwykle są uboższe w materiał i do użytku poza wypreparowanymi fragmentami mogą nie wystarczyć. Skupmy się zatem na dokładniejszej analizie jedynie trzech opracowaniach, które wybijają się pod względem popularności i wykorzystywane są najczęściej A są nimi:  Słownik łacińsko polski do użytku szkół średnich pod red. Bronisława Kruczkiewicza  Słownik łacińsko-polski. Według słownika Hermanna Mengego i Henryka Kopii w edycji Kazimierza Kumanieckiego  Mały słownik łacińsko-polski pod red. Józefa Korpantego

Rozbieżności, jakie zachodzą pomiędzy poszczególnymi opracowaniami widać już na poziomie artykułów hasłowych. Jedynym bowiem słownikiem, który w sposób szczegółowy zaznacza iloczas wszystkich sylab1 w wyrazie – czym zresztą chwali się jego autor2 - jest słownik Kumanieckiego. W jego redakcji przyjęte zostały dwa symbole dla wyróżnienia tej cechy zgłoski, z których każdy ma swoje miejsce nad powiązaną z nim sylabą. Są to mianowicie: -

prosta pozioma kreseczka: ˉ - dla natura longa

-

skierowana w dół parabolka (tzw. łuczek): ˘ - dla natura brevis i ante vocalem correpta

Jak można zauważyć, owe wyrażone w przedmowie do leksykonu „przechwałki” nie są w pełni uzasadnione, ponieważ sylaby zamknięte nie mają zaprezentowanego swego iloczasu w ogóle, co wszak ma zasadnicze znaczenie dla tych przypadków, kiedy na styku zgłosek występuje zbitka spółgłosek niemej i płynnej (muta cum liquida)! 1

Co ciekawe: w słownikach polskich nie stosuje się oznaczeń odnoszących się do ośrodków sylab, tak jak ma to miejsce w słowniku Mengego, gdzie poza znakami, które zostaną przywołane za chwilę, stosuje się także symbol „ ˅” (tzw. „ptaszek”, szerzej znany ze swojej funkcji w diakrytyce czeskiej, w której funkcjonuje pod nazwą „háček” (zob. J. Mrowczyk, Niewielki słownik typograficzny, Gdańsk 2008, s.v. odwrócony daszek)) dla tych sylab, których ośrodek tworzy samogłoska z natury brevis, natomiast poprzez swoje położenie (tzw. positione) longa.

2

por. [przedmowa] [w:] K. Kumaniecki, Słownik łacińsko-polski...

18

W pozostałych słownikach przyjęto dla oznaczania iloczasu prostszą typograficznie metodę – specjalny wyróżnik mają tam tylko i wyłączne sylaby typu natura longa. Jednak należy zauważyć, że w leksykonie Korpantego objęte są przytoczonym wyżej systemem graficznym wszystkie samogłoski używane w piśmie łacińskim, podczas gdy w składzie Kruczkiewicza nie został zawarty symbol „długiego y”3. Zupełnie inaczej sprawy się mają, gdy idzie o kwestię ortografii wyrazów – pod tym względem jest Kumaniecki opracowaniem zdecydowanie najuboższym, notuje bowiem tylko owe najczęstsze wahania pisowni (np. pomiędzy ae i ē, czy c i qu), podczas gdy w pozostałych leksykonach pojawia się pełna gama oboczności, niekiedy nawet (np. u Kruczkiewicza) z charakterystycznymi dla nich cechami (np. rodzajem języka, w jakim funkcjonują – mowa potoczna, poezja itd.)4. Na tym polu szczególnie przoduje Korpanty, który wariantów pisowni podaje zdecydowanie najwięcej.5 Niemniej i jemu zdarza się niekiedy zagalopować - jak np. przy rejestracji form podstawowych przymiotnika antiquus, gdzie poza równorzędną anticus podaje także wziętą nie wiadomo skąd postać anticuus - czy popełnić niekonsekwencję w zapisie (por. (h)arena ale: hirundo (ir-)). Zupełna odmienna sytuacja ma miejsce w kwestii wskazywania części składowych wyrazów złożonych – ich słownik Korpantego nie oznacza wcale (z wyjątkiem wariantów pisowni łącznej i rozłącznej zrostów leksykalnych takich jak respublica albo magnopere). O wiele lepsze pod tym względem jest opracowanie Kumanieckiego, ale i ono poprzestaje zwykle na złożeniach, w których skład wchodzą najczęstsze prefiksy (np. ad-, ex-, per- et al.). Kruczkiewicz zaś idzie jeszcze dalej, dzieląc na części składowe nawet te leksemy, których złożoność nie musi być dostrzegalna na pierwszy rzut oka (por. caere-monia) – naturalnie podział ten na ogół zgodny jest z tym, co znajdujemy w słowniku Stowassera, choć trzeba przyznać, że w polskim opracowaniu został nieco uszczuplony. Do tej pory nie było miejsca, by rozróżniać zbieżność rodzajów rozwiązań technicznych zastosowanych w poszczególnych wziętych pod uwagę słownikach – mogliśmy jedynie stwierdzić obecność pewnych cech tu czy brak ich gdzie indziej. Teraz jednak, przy opisie funkcjonowania systemów kwalifikatorów gramatycznych zastosowanych w poszczególnych opracowaniach, nie można posłużyć się w ocenie taką binarną opozycją, ponieważ nie

3 Powodem były problemy drukarskie związane z tym znakiem. To uchybienie jednak można łatwo wybaczyć ze względu na stosunkowo niewielką frekwencję występowania tejże litery, a także fakt, że podobnego symbolu w minuskule nie ma w swoim podstawowym zestawie nawet współczesny edytor tekstu Microsoft Word. 4 por. Słownik łacińsko-polski do użytku... (s.v. lavo): lautum, w języku ludowym lotum. 5

Wytłumaczenia tej „ortograficznej obfitości” być może należy szukać w zapożyczeniu w pełnym kształcie etykiet leksemów składających się na listę haseł słownika z drugiego, większego leksykonu łacińskiego ułożonego pod redakcją Korpantego (Słownik łacińsko-polski, t. I-II, Warszawa 2001-2003; Mały słownik... jest zresztą jego wersją skróconą (abridged)). Że redakcja zdecydowała się na taki krok w toku prac sugerują pewne bardzo, bardzo rzadkie formy pisowni, które spotyka się jedynie w dwu-trzech miejscach, w tekstach autorów, których do szeroko pojętego kanonu literatury się zwykle nie zalicza (np. aeviternus (od przymiotnika aeternus): Varro LL VI 2: hinc aeviternum, quod factum est aeternum; idem, Men. 437; Apul. Soc. 3), a zatem na drodze wyodrębnienia z tekstu do korpusu słownika trafić nie mogły.

19

są one ze sobą kongruentne. Spróbujmy zatem wyłuskać koncepty na przedstawienie tychże zjawisk obecne we wszystkich badanych tu słownikach i przyjrzyjmy się każdemu osobno: Charakter rzeczownikowy leksemu oznaczany jest wszędzie jednakowo – poprzez jego formy podstawowe (tj. pełną formę przypadka pierwszego i skróconą drugiego) oraz odpowiednie oznaczenie jego rodzaju gramatycznego (m, f lub n). Przy czym: zarówno u Kruczkiewicza, jak i u Kumanieckiego nie występują żadne odrębne oznaczenia dla wskazania występowania leksemu wyłącznie w formach przypadków liczby mnogiej lub pojedynczej (tj. singularia i pluralia tantum) – wskazówkami tutaj są przywołane jako wyraz hasłowy formy podstawowe. Rozwiązanie takie wdrożone zostało natomiast w sposób połowiczny w słowniku Korpantego, gdzie (w takich artykułach jak moenia, tenebrae itp.) do kwalifikatora rodzaju rzeczownika dodany został przyrostek –pl. Należy w tym miejscu nadmienić, że w tym punkcie Korpanty najsumienniej ze wszystkich rozpatrywanych opracowań stosuje się do przyjętych przez siebie zasad redakcji. U Kumanieckiego bowiem, poza błędami w oznaczaniu rodzaju rzeczownika (o których już wspomnieliśmy), występują jeszcze wewnętrzne rozbieżności względem oznaczania tych leksemów, które występować mogą w więcej niż jednym rodzaju: tak na przykład spotykamy przy haśle vulgus prosty, podwójny kwalifikator n (m), natomiast w identycznej sytuacji przy haśle finis pomiędzy obydwoma wariantami pojawia się spójnik: m (i f). Podobnie w słowniku Kruczkiewicza niekiedy odnajdujemy zapisane w ramach podwójnego kwalifikatora m. f., innym razem zaś pisane łącznie mf.. Różnice pomiędzy zastosowanymi w leksykonach postaciami kwalifikatorów, tak pod względem języka jak i skrótowości, najjaskrawiej widać na przykładzie oznaczenia, jakie towarzyszy niepodlegającemu formalnej deklinacji rzeczownikowi fas. Spójrzmy zatem:

KORPANTY:

KUMANIECKI:

KRUCZKIEWICZ:

fas indecl

fas (nieodm.)

fas (tylko w tej formie) 6

Co widzimy: otóż Korpanty kładąc oznaczenia części mowy, podległych przypadków, konstrukcji gramatycznych itp. stosuje przeważnie skróty łacińskie (por. aci, gerund, con i in.). Z kolei w słowniku Kumanieckiego pojawiają się w tej funkcji zarówno łacińskie abrewiacje, jak i pełne opisy w języku polskim (por. „at (spójnik przeciwstawny)”) – podobnie zresztą jak ma to miejsce w leksykonie Kruczkiewicza, gdzie niekiedy czytamy przy wykrzyknikach interiect., innym zaś razem po prostu: „(wykrzyknik)”.

6

Co ciekawe: dla innych rzeczowników uznawanych przez współczesne gramatyki języka łacińskiego za nieodmienne Kruczkiewicz objaśnia pochodzenie i funkcję (por. frugi jako skostniały dativus finalis rzeczownika frux) lub też określa jako odmienne (por. potis; mane i in.).

20

Podobnie jak rzeczowniki osobnego zarezerwowanego dla siebie kwalifikatora gramatycznego nie posiadają także czasowniki. W tej funkcji we wszystkich trzech słownikach pozostają podane w pełni czy też w skróceniu ich formy podstawowe, tj.: a) amo - pierwsza osoba liczby pojedynczej czasu teraźniejszego w trybie oznajmującym w stronie czynnej (lub, w przypadku tych czasowników, które aktywnych form osobowych nie tworzą – biernej, np. sequor). b) amavi – pierwsza osoba liczby pojedynczej czasu przeszłego dokonanego w trybie oznajmującym w stronie czynnej (lub jw. biernej np. [se]cutus sum). c) amatum – forma celownika odsłownego (supinum) lub, jeśli dla danego czasownika nie występuje, forma imiesłowu czasu przyszłego w mianowniku liczby pojedynczej dla rodzaju męskiego (np. s.v. careo: cariturus).

Obowiązkowe w zapisie jest także określenie typu koniugacji, do jakiego czasownik należy. Tu zastosowanie mają rozwiązania dwa: albo poprzez podanie formy bezokolicznika czasu teraźniejszego strony czynnej (np. amare – metodę tę stosuje Korpanty), albo przez oznaczenie cyfrowe (dla amo: 1. – ta zaś pojawia się u Kruczkiewicza i Kumanieckiego). Wady tego drugiego systemu dostrzec można już po pobieżnym przejrzeniu niektórych partii obydwu leksykonów, gdzie przy hasłach opisujących te czasowniki, które tworzą infinitivus w sposób nieregularny (np. volo), bezokolicznik musi zostać podany w pełnej formie (velle), a zatem konieczne jest odstępstwo od przyjętych w redakcji reguł (dodajmy: bardzo rzucające się w oczy odstępstwo). W słowniku Kumanieckiego widoczne są przy tym jeszcze inne wewnętrzne nieścisłości. Otóż w tych przypadkach, kiedy pewne formy podstawowe dla czasownika nie są poświadczone, raz ich zapis jest całkowicie pomijany (por. amplifico 1.), gdzie indziej z kolei wykazywane przez poziome kreski (por. ambigo, ―, ―, 3.).7 Inny ciekawy casus stanowi w tymże leksykonie zapis wyrazu hasłowego dla czasownika revertor, który jako jedyny wyłamuje się z mechanicznego systemu notacji czasowników typu semideponentia (tj. ze wzoru: gaudeo, gavisus sum 2.) i otrzymuje położony po pierwszej formie podstawowej dodatkowy kwalifikator pf., co ostatecznie skutkuje zapisem: revertor, pf. reverti 3. To odstępstwo jednak można wytłumaczyć troską o czytelność form tego tak niecodziennego pod tym względem czasownika. Odrębnego kwalifikatora nie mają dla siebie nigdzie również enklityki.8 Wszędzie natomiast pojawiają się określniki wydzielone specjalnie dla spójników (Korp.: coni, Kum. i Krucz.: cj), partykuł, imiesłowów (part) oraz wykrzykników. Inaczej z kolei ma się sprawa z liczebnikami oraz przymiotnikami - tym kwalifikację przydaje jedynie Korpanty poprzez wstawienie odpowiednio num i adi (dla liczebników 7

Korpanty i Kruczkiewicz w takich wypadkach zgodnie przemilczają brakujące formy.

8

Ich status gramatyczny podawany bywa opisowo (np. Krucz.: ve (partykuła enklityczna)) lub zaznaczany przez obecność rozpoczynającego wyraz dywizu (-que (Korp.) – ale: -ve ma już kwalifikator coni enclit!). Najczęściej jednak, jak napisano, określnik jest pomijany.

21

dodatkowo przedstawiając typ: card / distr / mult itd.) po formach stanowiących tytuł artykułu hasłowego. W pozostałych zaś dwóch opracowaniach za wyróżnik przymiotników starczyć muszą same te formy, w których roli stoją postaci pierwszego przypadku liczby pojedynczej rodzaju męskiego. Do niego dołączone są formy dwóch pozostałych rodzajów, w zależności od typu przymiotnika w postaci: •

o trzech zakończeniach odmieniających się według paradygmatów I i II deklinacji: 3.



o trzech zakończeniach odmieniających się według paradygmatu III deklinacji: -is, -e.



o dwóch zakończeniach odmieniających się według paradygmatu III deklinacji: -is, -e.



o jednym zakończeniu: skrócona forma drugiego przypadku (genetywu): np. [vetus], eris.

Słownik Korpantego nie stosuje w tym względzie żadnych cyfrowych oznaczeń dla wszystkich przytoczonych typów przymiotników podając pełną formę rodzaju męskiego w mianowniku, dwie pozostałe skracając do samego flektywu (ale: w przypadku przymiotników o jednym zakończeniu dla wszystkich rodzajów postępuje tak samo jak Kruczkiewicz i Kumaniecki). Zasadniczym jednak novum, którym nie posłużono się przy redakcji tamtych dwóch – jak już powiedziano – jest wprowadzenie dla przymiotników kwalifikatora, dzięki czemu możliwe było odróżnienie znaczeń leksemu wykorzystanego przymiotnikowo od innych (np. jego formy zsubstantywizowanej czy postaci adwerbialnej – por. dulcis, e). Nie można także pominąć przy opisie bardzo przydatnego zwłaszcza dla użytkowników rozpoczynających dopiero swą przygodę z językiem łacińskim wprowadzenia pewnych imiesłowów czasu przeszłego jako artykułów odsyłaczowych kierujących do stosownych czasowników dlań wyjściowych. Zaprezentowany wyżej system rejestracji rzeczowników wystarcza jednocześnie dla wskazania typu deklinacji właściwej rzeczownikowi. Nie zachowuje on jednak tej funkcjonalności w przypadku rzeczowników nieodmiennych (o czym była już mowa) oraz ułomnych. Mówiąc o tych drugich, warto się przyjrzeć bliżej rejestracji wszelkich nieregularności fleksyjnych w rzeczownikach. Najwięcej tego typu oboczności notuje słownik Kruczkiewicza.9 Jakby dla równowagi – Korpanty nie podaje ich prawie wcale, pomiędzy nimi zaś plasuje się Kumaniecki (przy czym bliżej mu w tym względzie do większego z opracowań). Co ciekawe, o ile dwa opracowania (scil. Kum. i Krucz.) rejestrują wyjątki tak oczywiste, jak odmiana rzeczownika vis, domus, czy choćby rzadszego vicis, o tyle np. synkopowane formy akuzatywu

9 I nic w tym dziwnego - czyni to wszak zgodnie z założeniami, jakie legły u jego podstaw – przypomnijmy słowa Wincentego Śmiałka: (...) co jednak jest czy jakiemu autorowi właściwe, czyteż w samym wyrazie odrębne i z zwykłych reguł wykracza, powinno być w słowniku uwidocznione. Trudno bowiem żądać od ucznia, by za każdym razem szukał po gramatyce. Słownik mu je przypomni, a zarazem dowiedzie, że reguły gramatyczne, których się niegdyś uczył, mają swe oparcie o rzeczywiste fakta językowe (W sprawie słownika... s.222-223). W istocie pod tym względem słownik ów może konkurować z niejedną wydawaną współcześnie gramatyką języka łacińskiego.

22

i ablatywu rzeczownika requies albo też nieregularne genetyw i ablatyw liczby mnogiej rzeczownika bos nie zostały ujęte nigdzie10. Z obocznościami fleksyjnymi czasowników sprawa ma się nieco inaczej. W słowniku Korpantego ich po prostu brak (czego można się było spodziewać). W słowniku Kumanieckiego omówione zostały bardzo wybiórczo – powstrzymano się w nim nawet od wprowadzania informacji o defektywnym charakterze pewnych czasowników11. W słowniku Kruczkiewicza zgoła występuje zaskakujący brak abundancji w tej materii. Dla ilustracji: wskazane zostały na jego kartach nieregularne formy czasownika volo (wraz z adnotacją, że jest to „słowo należące do koniugacyi nietematycznej”12). Natomiast w artykułach hasłowych takich leksemów jak for, czy inquam tego rodzaju informacje nie zostały w ogóle uwzględnione, nie mówiąc już o takich szczegółach, jak nieregularne, apokopowane formy rozkaźników dla pewnych czasowników (np. facio, dico, duco, fero czy emo). Zestawiając ze sobą sposób redakcji artykułów czasownikowych w poszczególnych leksykonach należy zwrócić uwagę jeszcze na inne zagadnienia. Po pierwsze: nie we wszystkich opracowaniach wprowadzony został obowiązujący we współczesnej leksykografii podział znaczeń leksemów wedle kryterium tranzytywności13. U Kruczkiewicza nie występuje on wcale. Słownik Kumanieckiego z tym zagadnieniem radzi sobie lepiej – wyróżnia te znaczenia, w których czasownik występuje w charakterze nieprzechodnim kwalifikatorem „(intr.)”. Korpanty natomiast wprowadza drobiazgowe wyszczególnienie zastosowania tranzytywnego, nietranzytywnego, refleksyjnego, bezosobowego i absolutnego dla czasownika, każde opatrując stosownym kwalifikatorem. Druga zaś ze wspomnianych kwestii odnosi się do rekcji czasownika, dla której prezentacji jednolity system się nie wykształcił. Najwięcej konotacji na tym polu14 podaje słownik Krucz10

Stało się tak być może ze względu na selektywność przyjętego przy redagowaniu obu leksykonów korpusu tekstów. Jednakże zważywszy na popularność pochodnej tego pierwszego leksemu w kulturze współczesnej (tj. requiem) wydaje się, że mimo wszystko powinien on zostać ujęty. 11 Oznaczenie verbum defectivum położone zostało chyba tylko w artykule hasłowym czasownika aio. 12 Słownik łacińsko-polski do użytku... (s.v. volo). 13

Podział taki zaobserwować można np. wielu słownikach neofilologicznych wydawanych przez oficynę Wiedza powszechna. Wydaje się, że stąd właśnie przeniknęły one do słownika Korpantego i ich wzorzec należy rozumieć pod owym tajemniczym, ogólnikowym sformułowaniem przedmowy: „nowsze zasady leksykografii, translatoryki i glottodydaktyki”, do którego jeszcze wrócimy.

14

Spośród wydanych w przyjętych przez nas ramach czasowych prac lepsza tutaj jest jedynie Składnia słowa łacińskiego w formie słownika (cz.1) Jerzego Juraszka (Katowice 1927). Ze względu na niski nakład i rozpowszechnienie nie została ona ujęta w powyższej pracy w ramach jakiejś detalicznej eksplikacji. Choć należy przyznać, że na polu leksykografii łacińskiej jest to opracowanie dość szczególne, zawiera bowiem tylko artykuły czasownikowe (łącznie ok. 4000), dla których podstawową formą hasłową (tzw. lemmatą) jest nie pierwsza osoba czasu teraźniejszego, ale jego bezokolicznik (np. Amare – nb. jest to jedyny słownik wśród branych pod uwagę, w którym tytuły artykułów rozpoczynają się wielką literą!). Dodatkowo dla wskazania typu odmiany poza wspomnianym infinitywem autor stosuje bardzo rzadkie w polskiej tradycji leksykonów łacińskich rozwiązanie (bodaj jako jedyny!) i podaje w ramach kolejnych form podstawowych formę pierwszej oraz drugiej osoby liczby pojedynczej czasu teraźniejszego w trybie oznajmującym dla danego czasownika (o takich systemach szerzej powiemy jeszcze w innym miejscu gdzie?). Zgodnie z zamierzeniem autora jest to raczej podręcznik gramatyczny w formie słownika niż słownik przekładowy sensu stricto – mimo iż przytacza na swoich łamach wiele ekwiwalentów translatorycznych, to dużo ważniejsza jest prezentowana przezeń informacja składniowa dołączona do każdego artykułu hasłowego. Dorzuca przy tym garść ciekawostek, których w innych tego typu opracowaniach próżno szukać, np. s.v. Vapulare czytamy: „Jest to jeden z trzech s ł ó w łacińskich, które mają formę act. a znacz. pass” (dwa pozostałe to oczywiście fieri oraz venire).

23

kiewicza (co nader nie zadziwia), który do wskazywania rekcji często używa skróconych nazw przypadków (np. Acc., Gen., Abl.). Na szczególną uwagę zasługuje jednak system zastosowany w redakcji słownika Korpantego, który pozwala na skrócenie sygnalizacji rekcji czasowników do typograficznego minimum15. Otóż oznaczana jest tam ona jedynie w tych przypadkach, kiedy przypadek podległy czasownikowi w roli dopełnienia bliższego jest inny niż akuzatyw. Czytamy zatem przy hasłach: 

lavo, are... vt ø (brak informacji = accusativus)



doceo, ere... vt (...) (aliquem aliquid ‹de aliqua re›, aci, zd. zal.)



memini, isse... (...) II. 2. (alicuius (rei), de aliquo ‹aliqua re›)



utor, i... vi, vt, vabs (aliqua re, aliquid).

ale:

Do przedstawienia rekcji posłużono się, jak widać, odpowiednimi formami fleksyjnymi zaimka nieokreślnego aliquis (aliquid). Podobną metodą odnajdujemy także u Kumanieckiego, tam jednak formy te podawane są w sposób skrócony (np. alcis = alicuius). Co należy zauważyć: nie pojawia się u Korpantego rozróżnienie wprowadzonych wariantów syntaktycznych pod względem czasu ich występowania. Tego typu informacje zawarte zostały natomiast w Słowniku Kumanieckiego, który wszelkie „nieklasyczne” formy oraz składnie oznacza asteryskiem („ * ”)16. Wyniki nietypowego stopniowania przymiotników oraz przysłówków uwzględnione zostały w każdym opracowaniu. Niemniej i w tym punkcie brak jakiejś zgodności porządku: Kruczkiewicz oraz Kumaniecki podają nieregularne komparatywy i superlatywy przy formach stopnia równego (por. bene (melius, optimus); vetus (veterior, veterrimus) i in.) nie oddzielając przy tym ich znaczeń od znaczeń hasła głównego artykułu, do którego należą. Tymczasem Korpanty stosuje metodę niemalże biegunowo odmienną – nie notuje mianowicie oboczności słowotwórczych przy pozytywie, zaś formy pochodne przedstawia w postaci odrębnych artykułów słownikowych, w których poza znaczeniami charakterystycznymi dla danego stopnia zawarty jest również odsyłacz hasłowy do właściwego leksemu w stopniu równym (por. minimus (...) superl od parvus i in.). Powyższy przegląd cech charakterystycznych wybranych słowników podręcznych, jakkolwiek krótki i bardzo selektywny, podsuwa kilka ważnych spostrzeżeń. Otóż opracowania te różnią się między sobą. Niestosowne jednak byłoby w tym miejscu jakiekolwiek wartościowanie, który z nich mógłby zostać nazwany „lepszym”, a który „gorszym”, ponieważ powstawały one w różnym czasie, w różnych okolicznościach historycznych oraz z myślą 15

Co przy omawianych w tej części opracowaniach ma przecież znaczenie kluczowe – choćby ze względu na ostateczną objętość woluminów.

16

Dobór symbolu graficznego w tym miejscu budzi zdziwienie, ponieważ w tradycji leksykograficznej przyjęło się, że popularna „gwiazdka” wskazuje formy nie poświadczone w żadnych źródłach, a jedynie restytuowane na podstawie badań (np. rekonstrukcje pierwiastków indoeuropejskich); zob. J. Mrowczyk, Niewielki słownik... s.v. asterysk.

24

o różnych użytkownikach docelowych. Rzucić się może Czytelnikowi w oczy także to, że przy okazji omawiania pewnych zagadnień pojawiała się często opozycja słowniki KruczkiewiczKumaniecki przeciwko Korpantemu. Istotnie – dwa pierwsze leksykony są do siebie podobne pod pewnymi względami.17 Nie znaczy to jednak, że nie istnieją punkty zbieżne pomiędzy Kruczkiewiczem a Korpantym (np. obydwa zawierają informacje o trybach zdań wprowadzanych przez niektóre spójniki – co Kumaniecki pomija), czy między Korpantym a Kumanieckim (żaden nie wprowadza osobnego oznaczenia dla poszczególnych typów czasowników derywatywnych18 – charakter taki znajduje swoje odbicie w proponowanych przez redaktorów ekwiwalentach translatorycznych leksemów). Jestem pewien, że w toku lektury powyższej partii nasunęły się Czytelnikowi/ Czytelniczce pewne komentarze lub refleksje o niezgodności pomiędzy tym, co napisane, a tym, co sam zauważył w trakcie pracy z danym słownikiem. Dlatego też na zakończenie części pragnę dodać uwagę, że w powyższym wywodzie ujęte zostały ogólne tendencje panujące w poszczególnych opracowaniach, zaś żadne z nich nie jest w 100 % wewnętrznie jednolite.

libe r

s e c undus

e xplic it

17

Henryk Kopia w Przedmowie do pierwowzoru Słownika łacińsko-polskiego Kumanieckiego wspomina: „o ile natrafiałem (...) na trudności [w przekładzie], radziłem się słownika, wydanego pod redakcją Dr-a Kruczkiewicza”. Lecz mimo to wydaje się, że tak duże podobieństwo jest raczej dziełem przypadku.

18

tj. tzw. verba inchoativa (albo inaczej: incohativa – o zakończeniu –sco), frequentativa (-ito), desiderativa (-urio), factitiva itp. Przy tego rodzaju pochodnych Kruczkiewicz podaje leksem wyjściowy wraz z rodzajem derywatu (z wyjątkiem czasowników faktytywnych i dezyderatywnych).

25

inc ipi t

LIBER TERTIVS c ui

t it ulo

i ns c r i bi t ur

Breves census librorum atque praecepta aliquot ad optimum usum

J

ak rzeczono, niesłusznie byłoby przyznać któremukolwiek z przytoczonych opracowań szczególny laur. Żadne bowiem nie jest uniwersalne – każde posiada właściwe sobie wady i zalety, które predestynują je do zastosowania przy pracy nad

tym lub innym filologicznym zagadnieniem. Powyżej przyjrzeliśmy się im w sposób mniej lub bardziej chaotyczny, mieszając często w poszczególnych akapitach ich kolejność, co mogło nieco zaburzyć klarowność zestawienia. Dlatego też teraz ogóle wnioski tyczące się każdego z nich niech zostaną przedstawione z osobna:

Słownik łacińsko-polski do użytku szkół średnich red. Bronisław Kruczkiewicz.

Od strony edytorskiej nie można mu nic zarzucić – mimo stosunkowo dużego rozmiaru jest dość poręczny, czytelny, zaś upływ czasu potwierdził tylko osąd E. Dworskiego odnośnie jakości wykorzystanych przy druku materiałów: „Papier mocny i trwały rokuje nabytemu dziełu długoletnie użycie”19. Mnogość odsyłaczy ujętych przy wyrazach pochod-nych oraz informacje etymologiczne czy przytoczenie paralelnych łacińskim leksemów greckich sprawiają, że słownik ten jest nie tylko dobrym instrumentem dla przy-gotowywania tłumaczeń, lecz także wiele w codziennym z nim obcowaniu można się nauczyć. Zgodnie ze swym przeznaczeniem nadaje się on zwłaszcza do lektury autorów szkolnych, jako że dzięki zawartych na jego kartach krótkich a treściwych 19

E. Dworski, Przedmowa...; W istocie, kiedy udało mi się dotrzeć do egzemplarza pierwszego wydania (1907r.) wolumin mimo długiego czasu spędzonego w piwnicy biblioteki Instytutu Filologii Słowiańskiej (!) Uniwersytetu Jagiellońskiego nie nosił na sobie żadnych widocznych śladów uszkodzeń i wydawał się tylko lekko przykurzony.

26

objaśnieniach tzw. culture-bound words20 oraz ujęciu imion i nazw własnych występujących w tekstach (wraz z krótkim komentarzem) nie są potrzebne przy lekturze dodatkowe inne leksykony czy encyklopedie. Przydatny będzie również Kruczkiewicz, jeśli zajdzie potrzeba przełożenia tekstu polskiego na łacinę z zachowaniem reguł jej klasycznej stylistyki (oczywiście poparty odpowiednim opracowaniem polsko-łacińskim21). Rejestruje on bowiem mnóstwo przy-kładów wykorzystania danych leksemów u autorów starożytnych wraz z kontekstem (tzw. konkordancji)22 oraz równie wiele łacińskich fraz idiomatycznych i związków frazeologicznych23 - dzięki temu można przyznać mu miano „słownika aktywnego” 24. Niestety, stulecie, jakie minęło od wypuszczenia słownika na rynek nie pozostało bez wpływu na niego. Dla użytkownika trudna może być zastosowana w dziele pol-szczyzna – dziś już mocno przestarzała, przez co niekiedy wręcz niezrozumiała, podobnie jak odmienna od współczesnej ortografia niektórych wyrazów i form („deklinacyi”, „tłómaczenia”, „znaczeniem biernem” itp.)25. Lecz wydaje się, że gdyby „uwspółcześnić” leksykon, równie dobrze mógłby pełnić swoją funkcję dziś, jak czynił to ponad 100 lat temu.

Słownik łacińsko-polski. Według słownika Hermanna Mengego i Henryka Kopii. Kazimierz Kumaniecki 20 tj. leksemów obejmujących polem semantycznym te desygnaty, które mają rację bytu tylko w określonym kontekście historycznym, kulturowym czy np. geograficznym danego języka, i których nie da się oddać za pomocą ścisłego ekwiwalentu w języku translatów słownika (np. dla łaciny są to takie pojęcia jak fas, virtus, genius, terminy rodzaju emancipatio, vasarium itp., czy choćby nazwy botaniczne). 21

np. Mały słownik łacińsko-polski, red. L. Winniczuk, Warszawa 1997; A. Bielikowicz, Słownik polsko-łaciński, t. I-II, Kraków 1863-1966; P. Wietrzykowski, Słownik polsko-łacińsko-grecki z sentencjami starożytnej mądrości, b.m., b.r. (leksykon ten ukazał się jedynie w 100 numerowanych egzemplarzach, jego dostępność jest więc siłą rzeczy niska); ewentualnie sięgnąć można do Małego słownika polsko-łacińskiego , red. B. Lubińska, Toruń 1997; a w ostateczności do malutkiego słownika Władysława Wróblewskiego (Słownik polsko łaciński: 20000 wyrazów, Warszawa 1938); Czyniąc adnotację na temat słowników polsko-łacińskich wypada wspomnieć jeszcze o Małym polsko-łacińskim słowniczku frazeologicznym i synonimicznym dla klas wyższych ułożonego przez Jana Jędrzejowskiego (Lwów 1906), który – podobnie jak i Kruczkiewicz mimo iż pierwotnie zakrojony był dla potrzeb szkoły średniej, dziś służyć może za cenne źródło informacji także przy pracy na wyższym poziomie.

22

Co prawda nie oznacza dokładnej lokalizacji przytaczanych miejsc, jednak nazwisko autora (a co za tym idzie – czas, w jakim słowo w danym znaczeniu funkcjonowało) dla oddania jak najstaranniej języka łacińskiego w formie klasycznej najzupełniej wystarcza. 23 Pod tym względem przewyższa go chyba tylko wydany w 1822 r. Lexicon Latino-Polonicum. Słownik łacińsko-polski na wzór słownika Jakóba Facciolati ułożony ks. Floriana Bobrowskiego. Ostatnie jego wydanie – zmienione względem pierwowzoru – ujrzało światło dzienne w 1905 r. w Wilnie. 24 P. Żmigrodzki, Wprowadzenie do leksykografii polskiej, wyd. III (rozsz.), Katowice 2009, s. 26. Na temat takiej klasyfikacji słowników zob. więcej: P. Żmigrodzki, Wprowadzenie do leksykografii polskiej, Katowice 2003 (rec.) M. Bańko, „Poradnik Językowy” 6/2004, s. 85. 25

Słownik powstał w 1907 r., a zatem na długo przed rewizją zasad pisowni, jakiej w serii komunikatów dokonał w latach 19351936 Komitet Ortograficzny Polskiej Akademii Umiejętności (p. Przedmowa [w:] T. Lehr-Spławiński, Poradnik ortograficzny, Lwów 1936, s. III-IV). A wszak my, dzisiaj, posługujemy się tylko lekko zmienioną wersją wyznaczonej wonczas pisowni (zob. S. Jodłowski, W. Taszycki, Zasady pisowni polskiej i interpunkcji ze słownikiem ortograficznym, wyd. XIX, Wrocław 1983, s. 11).

27

Jest to opracowanie pod kątem technicznym mocno niespójne – co jednak nie przesz-kadza w korzystaniu zeń, ponieważ zastosowane w składzie oznaczenia dają się na ogół bez trudności zinterpretować. Nie jest również przeszkodą wspomniana na początku jego „ pudicitia ” – owe „ugrzecznione” ekwiwalenty niektórych mniej lub bardziej obsce-nicznych wyrazów raczej budzą uśmiech niż wprowadzają w konsternację, a już na pewno nie przeszkadzają w rozumieniu tekstu26. Inną sprawą są natomiast pojawiające się tu i ówdzie błędy, które powodują, że do użytkowania leksykonu trzeba podchodzić z pewną dozą ostrożności.27 Razić mogą również pojawiające się gdzieniegdzie nieużywane już dziś formy wyrazów polskich (np. „skon” (s.v. mors)). Ujęty

w

ramach

kompozycji

artykułów

hasłowych

system

częściej

występujących abrewiacji łacińskich sprawia, że poza lekturą tekstów drukowanych nadaje się on np. do odczytywania inskrypcji. Swoje zastosowanie znajdą z pewnością także zawarte obrazowo w postać matematycznych ułamków oznaczenia antycznych miar. Z największą jednak skutecznością, jak się zdaje, słownik Kumanieckiego wykorzystywany może być przy lekturze tekstów ułożonych w mowie wiązanej – dzięki wyszczególnionemu iloczasowi poszczególnych sylab łatwo dostrzega się miarę danego utworu

poetyckiego i odczytuje się schemat metryczny

poszczególnych jego linijek, z dru-giej zaś strony znacznie ułatwia to wyłapywanie np. retorycznych klauzul. Jest zatem leksykon ów takim narzędziem, które poza wsparciem w rozumieniu tekstu pozwala jeszcze bardziej cieszyć się jego szatą estetyczną. Mały słownik łacińsko-polski red. Józef Korpanty

26

Warto w tym miejscu wspomnieć, że podsumowany wyżej słownik Kruczkiewicza takich wyrazów jak lupanar, culus czy scortum nie notuje wcale, choć znajdują się one w jego niemieckim pierwowzorze. 27 Przykłady takich błędów były już przytaczane. Warto jednak w tym miejscu powiedzieć o intrygującym, nie rejestrowanym w żadnym innym polskim opracowaniu (w zagranicznych także nie wszędzie jest ujmowany – np. Oxford Latin Dictionary nie posiada go na swojej liście haseł!) leksemie „hir (nieodm.)”. Rozwiązanie zagadki leży prawdopodobnie w korpusie, jaki przyjął przy redakcji swojego słownika Herman Menge, ponieważ słowo to pojawia się chyba tylko u Cycerona (Cic. Fin. 2, 23.: Defusum et pieno siet, hir siphove – za edycją F. Ottona (Lipsk 1831)) i to tylko w wydaniach XIX w. (edycja teubnerowska z 1915 r. w tym samym miejscu podaje: Defusum et pleno sit chrysizon (ed. Th. Schiche, Lipsk 1915)). Ponieważ zatem w nowszych wydaniach lekcja ta raczej nie była przyjmowana – nie ujmowano jej także w procesie układania słowników. Kumaniecki zaś przejął ją bezpośrednio od swoich pierwowzorów jako tzw. ghost word.

28

Słownik ten pod względem szaty graficzno-edytorskiej jest wręcz modelowym

przykładem

opracowania

podręcznego



niewielki

„kompaktowy”), lecz mimo to czytelny, intuicyjny i łatwy w użyciu.

28

(wprost Ubolewać

należy nad faktem, że Wydawnictwo Szkolne PWN nie zdecydowało się zlecić przygotowania jakiegoś bliźniaczego Małego słownika grecko-polskiego, ale cóż – zapewne przeszkodziło w tym nie tak znowu szerokie grono jego potencjalnych nabywców. Największą wartością słownika jest jego praktycyzm – jest to opracowanie do gra-nic możliwości przekładowe29 i jako takie przeznaczone głównie do tłumaczenia tekstów (a zatem, w przeciwieństwie do opracowania Kruczkiewicza, „pasywne”)30. Pomaga przy tym szczególnie rozbudowany system translatów, który rozróżnia także zastosowania poszczególnych inkarnacji gramatycznych leksemu (wspomnianych przymiotników w różnych funkcjach, ale także np. zaimków), bogata synonimika w obrębie grupy transla-torycznej, specjalizacja (np. bot., anat., itp.) i konkretyzacja znaczeń dla wybranych kontekstów (co wiąże się z oddzielaniem elementów kontekstu od elementów definiensa – por. fundo (...) – wylewać (łzy) (...), wystrzeliwać raz po raz (pociski)). Z kolei wprowadzony na jego łamy nader rozwinięty system kwalifikatorów i skrótów, który mimo tej obfitości pozostaje dość klarowny, jest w gruncie rzeczy swojego rodzaju pomocą (i to całkiem niezłą!) przy nauce podstaw gramatyki. Szkoda, że zrezygnowano przy tym z rejestracji - choćby tych najważniejszych wyjątków - fleksyjnych. Niektórych razić może także brak imion własnych, lecz przecież nie są one nieodłączną częścią słownika, a wręcz przeciwnie31. Pojawiają się jednak w tymże opracowaniu inne potknięcia, na które należy zwrócić uwagę. I tak na przykład, mimo iż zakres korpusu leksykonu został nakreślony w sposób bardzo ogólny32, można się spodziewać, że zarejestrowane zostały na jego kartach wszystkie słowa, jakie pojawiają się u autorów, których czytuje się najczęściej. I na ogół wyobrażenie to pokrywa się z rzeczywistością 28

Nie może pozostać tutaj bez wzmianki fakt, że jest to obecnie bodaj najłatwiejszy do nabycia podręczny leksykon łaciński.

29

Owa dosłowność bywa także niekiedy wadą, zwłaszcza w tych miejscach, gdzie znaczenia przenośne nie są oznaczane, np. parricida – „ojcobójca”, a przecież pole leksykalne tego wyrazu obejmuje nie tylko „zabójstwo ojca”, ale i „krewnego w ogóle” – por. Serv. Gramm. IV 430, 5: dicimus parricidem non eum, qui patrem tantum, sed qui quemque parentum necaverit oraz Lex. reg. (Paul. Fest.) p. 221. i tamże explanatio (ad loc.). 30 31

Por. P. Żmigrodzki, Wprowadzenie do leksykografii..., s. 26. Por. Ibidem s.55. por. także opinię Plezi na ten temat w Słownik łacińsko-polski, red. M. Plezia, t.I, Warszawa 1959, s. XXXV.

32

cyt.: „Słownik notuje w s z y s t k i e wyrazy i ich znaczenia występujące w dziełach klasyków rzymskich należących do podstawowego kanonu autorów szkolnych i akademickich” (Przedmowa [w:] Mały słownik łacińsko-polski, red. J. Korpanty, Warszawa 2001; wyszczególnienie moje).

29

słownikową, bowiem niekiedy zgro-madzony materiał pozwala na czytanie jeśli nie w całości, to przynajmniej partii tych dzieł, których zaliczenie do owego „kanonu” byłoby dyskusyjne (np. Epitome Florusa czy Satyricon Petroniusza33), a nawet takich, które nijak do niego nie przystają (np. Ver erat Rimbaud’a). Na ogół – są bowiem w tym samym materiale i luki. I o ile pominięcie np. przysłówka potenter, który występuje choćby w Ars poetica Horacego34 da się wytłu-maczyć jego derywatywnością35, o tyle nie znajduje dla siebie usprawiedliwienia prze-oczenie partykuły enklitycznej -pte, która przecież, mimo swojego archaicznego charakteru u autorów klasycznych występuje36. Inną rzeczą jest zbyt oszczędny w niektórych miejscach sposób zapisu skrótowego form wyrazów hasłowych oraz ich form podstawowych, który może utrudniać poprawną identyfikację całości formy. Bo np. cóż oznacza skrócony zapis perfectum dla czasownika exsisto, ere, stiti: że jest to forma exstiti, czy może exsistiti? Na karty woluminu zakradło się jeszcze wiele innych, pomniejszych błędów, lecz pomimo ich obecności słownik zachowuje swą funkcjonalność i w codziennym ko-rzystaniu przynosi raczej pozytywne wrażenia. Czas już powoli, by zamknąć tę partię. Na jej koniec być może zaś warto przytoczyć owo banalne stwierdzenie, o którym niektórzy (niestety!) czasami zdają się zapominać: Żadne z przytoczonych w tej części opracowań nie może – a przynajmniej nie powinno – stanowić podstawy dla pracy naukowej. Odstępstwa od tej zasady wydają się wynikać z dużego zaufania, jakim słowniki podręczne cieszą się wśród swoich użytkowników. Ufność ta zresztą jest chyba jednym z tych czynników, dzięki którym ich tradycja trwa nieprzerwanie od tak dawna, w pewnym okresie37 nawet stanowiąc jedyną dostępną pomoc przy lekturze tekstów starożytnych.

libe r

t e rt ius

e xplic it

33

Chociaż, rzecz jasna, wyrazów typu hapax legomenon, jakich w Satyrykach pojawia się wiele (np. bacalusia (Petr. Sat. 41, 2), embolum (Ibid. 30, 1), bacciballum (Ibid. 61,7), apoculare (Ibid. 67, 3), pluscia (Ibid. 63, 9), furcifera (Ibid. 132, 8 (8))), szukać na łamach słownika byłoby próżno. 34 Hor. AP 40. 35

Choć w przypadku pochodnych przymiotnika, których znaczenie odbiegało od pierwowzoru, notowano je, jak pamiętamy, w osobnych hasłach.

36

Por. Catul. LI 10; Cic. Tusc. 1, 17, 40; Id. Or. 3, 3, 9. i in. Od 1825 r. (wydanie Słownika łacińsko-grecko-polskiego F. A. Woelkego) aż do 1959 r. (wydanie I tomu Słownika łacińskopolskiego Plezii); zob. M. Plezia, Dzieje leksykografii...s.77. 37

30

31

inc ipit

EPILOGVS

N

a

poprzednich

stronicach

zajmowaliśmy

się

problemem

charakterystyki

współczesnej polskiej podręcznej leksykografii łacińskiej. Czyniliśmy to poprzez mniej lub bardziej wnikliwą obserwację jej wytworów – spojrzeliśmy nań od strony

osadzenia w kontekście historycznym, przyjrzeliśmy się zastosowanym w ich konstrukcji leksykograficznym praktykom, a nawet w sposób cząstkowy podsumowaliśmy dane dotyczące każdego z nich. Teraz, gdy wielkimi krokami zbliża się czas zamknięcia wywodu, pozostaje nam wypełnić ostatni z obowiązków właściwych poważnie traktującym swe zajęcie badaczom: wyprowadzić konstruktywne wnioski na podstawie poczynionych uprzednio obserwacji, a następnie korzystając z nich odmalować w ogólnym rysie panoramę roztrząsanego zagadnienia. Na niektóre rzeczy passim zwracaliśmy już uwagę w toku dyskursu, inne z kolei swą oczywistością i jasnością przypominają wykazywanie, iż to co jest czarne, w istocie czarne jest. Tym niemniej zebrać je w tym miejscu należy wszystkie, by pożądany przez nas obraz leksykografii podręcznej objawił się w jak najpełniejszej krasie: 1. Dwudziestowieczna leksykografia łacińsko-polska jest zjawiskiem w pełni

wtórnym1 – jeśli nie liczyć zaginionego słownika Wróblewskiego, co do którego z osądem musimy się wstrzymać, nie pojawiło się w Polsce żadne oryginalne łacińskie

opracowanie

leksyko-graficzne



oryginalne,

tj.

takie,

które

powstawałoby wyłącznie na podstawie ekscerpcji źródeł2. 2. W użytku codziennym nadal pozostają opracowania, których geneza lokuje się

w czasach przed drugą wojną światową i wcześniejszych – fakt ten nie ma zbyt wielkiego znaczenia, ponieważ nie przeżyliśmy w minionym wieku żadnej drastycznej rewolucji w zakresie semantyki łacińskiej, a i leksyk łaciński nie

1

Stwierdzenie odnieść można do wszystkich, także nie ujętych szczegółowo w powyższej pracy słowników ogólnych (por. Słownik łacińsko-polski, red. M. Plezia, t. I, Warszawa 1959, s. XXXVI i nast.; (rec.) Idem, Nowy wielki słownik łaciński (Oxford Latin Dictionary), „Eos” LIX 1971, s. 177; J. Góra, Jeżeli jest się inteligentem, Poznań 1997, s. 82; J. Korpanty, Po co nowy słownik łaciński, „Nowy Filomata” XV 2011 (z.1), s. 39 (oraz obserwacje własne)), stąd uniwersalny charakter jego formy. 2 Pod tym względem polska leksykografia łacińska wpisuje się w nurt tradycji europejskiej, która dokłada starań dla zakończenia prac nad Thesaurus Linguae Latinae – opracowywanie równoległego leksykonu tego typu nie miałoby wszak sensu. Dodajmy też, że bodaj jedynym słownikiem łacińskim opracowanym od podstaw w minionym wieku był Oxford Latin Dictionary, red. P.G.W. Glare, Oxonii 1968-1982 (zob. (rec.) M. Plezia, Nowy wielki słownik... s. 178).

32

poszerzył się zanadto.3 Jego wyłącznym odzwierciedleniem w praktyce mogą być trudności w zrozumieniu występujących w leksykonach starszych nieobecnych we współczesnej polszczyźnie form, oraz konieczność przyzwyczajenia się do różnych rozwiązań zastosowanych w mikro-strukturze słowników z różnych czasów. 3. W przeciągu XX w. widocznie zacieśniły się granice zakresu obejmowanej w

słowniku informacji gramatycznej opisującej leksem – można by rzec nawet więcej: dokonała się na tej płaszczyźnie specjalizacja pomiędzy instytucjami słownika łacińskiego i łacińskiej gramatyki. Słownik stał się praktycznym zbiorem translatów, zadanie zaś odnotowania nie-zgodności form pewnych z ustalonymi paradygmatami, wysuwanie wskazówek etymo-logicznych, itp. stało się udziałem gramatyki. Nie podejmujemy się w tym miejscu oceny takiego procesu, lecz takie rozwiązanie nie wydaje się jednoznacznie korzystne dla użytkownika. 4. Dominującym układem artykułów hasłowych w łacińskiej leksykografii

podręcznej jest układ alfabetyczny a fronte – żaden z redaktorów nie zdecydował się posłużyć w trakcie tworzenia leksykonu układem alfabetycznogniazdowym4 (choć elementy ujaw-niające budowę morfologiczną wyrazów na kartach niektórych leksykonów się pojawiają). 5. Dla tworów leksykografii łacińskiej duża znaczenie ma postać głównego

redaktora dzieła – świadczy o tym obyczaj metonimicznego nadawania imion leksykonom od nazwisk ich autorów, który rozpowszechniony jest nie tylko w Polsce5. 6. Brak w łacińsko-polskich słownikach jednoznacznych oznak zewnętrznych

wpływów politycznych i ideologicznych – w badanym materiale nie odnaleziono żadnych śladów, które np. w opracowaniach powstałych w czasie tuż po drugiej wojnie światowej wskazywałyby na próbę propagowania za pomocą słownika ideałów systemu socja-listycznego.6 Fakt powyższy cieszy szczególnie, gdy wziąć

3 Całkowita ilość słownictwa łacińskiego utrzymuje się na poziomie ok. 50 000 leksemów (nie wliczając w to nazw własnych); zob. T. Sinko, Teorya i praktyka dzisiejszej leksykografii łacińskiej, „Eos” X 1904 s.63. 4

Filolog klasyczny dobrze zna ten układ, gdyż zastosowany on został w A Greek-English Lexicon Henry’ego George’a Liddella (1811-1898) i Roberta Scotta (1811-1887).. 5 Wśród filologów klasycznych często mówi się: „Forcellini” (= Totius latinitatis lexicon), „ Stowasser” (=Lateinisch-Deutsches Schulwörterbuch), „Liddell-Scott” (= A Greek-English Lexicon; nb. jest to określenie nieprecyzyjne, ponieważ pomija postać sir Henry’ego Stuarta Jonesa (1867-1939), który w latach ’20 XX w. doprowadził do wszczęcia prac nad rewizją dzieła zakończonych wydaniem 9., poprawionej jego edycji. Później zdecydowano wprowadzone wówczas poprawki usunąć z głównego korpusu słownika i umieszczono je w postaci suplementu; por. Preface 1925, Preface 1940 oraz Preface 1968 [w:] ibidem, wyd. X, Oxford 1996 ), „Plezia” (= Słownik łacińsko-polski) itd. Po raz kolejny z takiej powszechnie spotykanej praktyki wyrywa się Oxford Latin Dictionary, który, tak jak i inne słowniki wydane w tej miejscowości skraca się do frazy „słownik oksfordzki” lub po prostu „oksford” (nie zaś „Glare”, jak by się można spodziewać). 6 Mówiąc o wyraźnych wpływach tego typu mam na myśli oznaki bezpośredniej ingerencji organów państwowych w pracę redakcji, która skutkowałaby wprowadzeniem na łamy słownika ekwiwalentów translatorycznych poprawnych z punktu

33

pod uwagę, że nie cały obszar powojennej filologii klasycznej pozostał od wpływów polityczno-ideologicznych wolny i w wielu pracach (nawet i tych z najwyższej półki!) obecność ich jest wyraźna.7 I na tym basta, albowiem sześć, jak pamiętamy z pism Augustyna, perfectum dicitur.8 W ten oto sposób dobrnęliśmy do upragnionego, szczęśliwego końca. Słowniki łacińskie same w sobie być może nie są tematem pasjonującym. Trudno uznać za godne głębszego zainteresowania narzędzie, z którego korzysta się na co dzień – to tak, jakby hydraulik lub kowal uznali nagle, że ich klucz francuski tudzież młot posiada pewne przymioty, nad którymi wartałoby przez chwilę podumać. Zapewne stąd leksykografia, mimo nieprzebranych rzesz pasywnych użytkowników, nie cieszy się pokaźną ilością miłośników aktywnych – poświęcających czas jej badaniu. Tym niemniej tuszę, iż poprzez słowa, którymi zapełniłem ostatnich kilkanaście stron, udało mi się wyrysować imago jakiejś jej części, i to taką, która hos zadowoli zgromadzonymi informacjami, illis zaś pomoże uzyskać choć trochę rozeznania wśród, jak nazwał je Urbańczyk, „mieszkańców słownikowego świata”9. Naturalnie, nie udało mi się wyczerpać tematu do cna – wciąż jeszcze na polu dziejów leksykografii łacińskiej w Polsce, tak podręcznej, jak i ogólnej, i specjalistycznej, pozostaje wiele do opowiedzenia. Pozostawiam to ewentualnym posterioribus – mój wywód bowiem dobiegł już końca. A zatem, żegnaj, Czytelniku, do zobaczenia, leksykografio! Jak to ktoś kiedyś rzekł: Goodbye, farewell and amen! 10

epilogus

e xplic it

1 IX 2012 (na godzinę przed północą)

widzenia tzw. nowomowy komunistycznej dla wybranych pojęć (np. „vulgus = proletariat” czy „nobilis = burżuazyjny”). Terminy takie spotykane są w niektórych wydawnictwach naukowych tego okresu. 7 Chyba najjaskrawiej świadczy o tym rozdział Humanizm socjalistyczny w Zarysie historii literatury greckiej Tadeusza Sinki (t. I, Warszawa 1959, ss. 924-927), w którym autor wymienia zasługi Włodzimierza Ilicza oraz Wielkiej Rewolucji Październikowej dla rozwoju filologii klasycznej w Rosji. Ustęp ten jest zresztą przedmiotem krytyki recenzenta, który wytyka zamieszczanie tam nieprawdopodobnych informacji („jakoby W. Lenin studiował kiedykolwiek (...) w Tyflisie”; zob. (rec.) J. Schnayder, „Eos” LI 1961, s.178). Dodać należy, że podniesionemu przez Sinkę tutaj zagadnieniu poświęcono jeszcze inne prace (np. O. Jurewicz, Lenin w kręgu kultury antycznej, Wrocław 1972). 8 zob. St. Aug. Trin. VI 7. 9

S. Urbańczyk, Słowniki i encyklopedie, ich rodzaje i użyteczność, wyd. IV (zm.), Kraków 2000, s. 11. Owym kimś był jeden z twórców popularnego amerykańskiego serialu M.A.S.H. (em. 1972-1983) – słowa te bowiem stanowią tytuł finałowego jego epizodu. (zob. http://www.filmweb.pl s.v. M*A*S*H). 10

34

Praca ta nie byłaby kompletna, gdyby nie zostały w niej umieszczone podziękowania należne tym, którzy się do jej powstania i kształtu przyczynili. Wypada mi tedy wypowiedzieć słowo „dziękuję”: prof. T. Sapocie za opiekę nad tekstem oraz za temperowanie „mojego temperamentu pisarza” tam, gdzie było to konieczne; Paniom mgr. K. Kowalczyk oraz dr. P. Matusiak za wprowadzenie w arkana obsługi kilku filologicznych baz (m.in. JStor’a); życzliwym pracownikom Czytelni Głównej Biblioteki Śląskiej, w której zdarzało mi się czasami przesiadywać w dziwnych godzinach; pewnym krakowskim filologom za udostępnienie kilku cennych materiałów; a przede wszystkim koleżankom, które obowiązany się czuję wymienić tu imiennie: Monice Liber, Ewelinie Rusnok, Martynie Skusze i Agnieszce Sobek, za wyrozumiałość i cierpliwość w momentach, kiedy bywałem „trudny w obyciu”. Gratias maximas.

Winą za wszelkie błędy i nieścisłości, które gdzieś tam wśród tych stronic z pewnością się czają, a które na pewno posłużą Recenzentowi do przygotowania mi ciepłego kociołka pełnego smoły (podobnie jak i niektóre wynikłe z mych proekologicznych poglądów rozwiązania formatowania), obarczyć należy wyłącznie mnie.

Kacper Kardas

35

Bi bl i o gr af i a z ał ą c z ni ko wa 1. 2.

A Greek-English Lexicon, red. H. G. Liddell & R. Scott, wyd. X (zm.), Oxford 1996.

3.

Bańko Mirosław, Z pogranicza leksykologii i leksykografii. Studium o słowniku jednojęzycznym, Warszawa 2001. Benett Charles E., The Authorship of the Forcellini Lexicon, “Classical Weekly” V 5 (1911).

4. 5. 6. 7. 8. 9. 10. 11. 12. 13. 14. 15. 16. 17. 18. 19. 20. 21. 22. 23. 24. 25. 26. 27. 28. 29. 30. 31. 32. 33. 34. 35. 36.

Bańko Mirosław, Słownik jako książka popularnonaukowa [w:] O trudnym łatwo, red. J. Miodek, M. ZaśkoZielińska, Wrocław 2002.

Bielińska Monika, O słownikach terminologii (meta)leksykograficznej, „Poradnik Językowy” 1/2005. Bochniakowa Anna, Le nouveau grand dictionnaire francois, latin et polonois et sa place dans la lexicographie polonaise, Kraków 1991. Bogusławski Andrzej, Dwujęzyczny słownik ogólny. Projekt instrukcji z komentarzami [w:] Studia z polskiej leksykografii współczesnej, red. Z. Saloni, Wrocław 1988. Burkhanov Igor, Lexicography. A Dictionary of Basic Terminology, Rzeszów 1998. Charisteria Thaddeo Sinko quinquaginta abhinc annos amplissimis in philosophia honoribus ornato ab amicis collegis discipulis oblata, Wrocław 1951. DBE (Deutsche Biographische Enzyklopädie) Doroszewski Witold, Elementy leksykologii i semiotyki, Warszawa 1970. Doroszewski Witold, Z zagadnień leksykografii polskiej, Warszawa 1954. Encyklopedia językoznawstwa ogólnego, red. K. Polański, Wrocław 1993. Forcellini Aegidio, Totius latinitatis lexicon (red. J. Furlanetti), Bolonia-Padwa 1940. Gołąb Zbigniew, Heinz Adam, Polański Kazimierz, Słownik terminologii językoznawczej, Warszawa 1968. Góra Jan, Jeżeli jest się inteligentem..., Poznań 1997. Grochowski Maciej, Zarys leksykologii i leksykografii, Toruń 1982. Grzegorczyk Piotr, Index Lexicorum Poloniae. Bibliografia słowników polskich, Warszawa 1967. Handke Kwiryna, Rzetelska-Feleszko Ewa, Przewodnik po językoznawstwie polskim, Wrocław 1977. Historia nauki polskiej, red. B. Suchodolski, t. IV cz.3, Wrocław 1987. http://forum.lacina.info http://nauka-polska.pl http://www.bn.org.pl http://www.korpanty.eu http://www.lexicon.edu.pl http://www.perseus.tufts.edu Jodłowski Stanisław, Taszycki Witold, Zasady pisowni polskiej i interpunkcji ze słownikiem ortograficznym, wyd. XIX, Wrocław 1983. Jougan Władysław, Słownik kościelny łacińsko-polski, Lwów 1938, (rec.) S. Szydelski, „Nowa książka” VI 3/1939. Jougan Władysław, Słownik kościelny łacińsko-polski, wyd. IV (zm.), Warszawa 1992. Juraszek Jerzy, Składnia słowa łacińskiego w formie słownika. cz. 1. łacińsko-polska, Katowice 1927. Jurewicz Oktawiusz, Słownik grecko-polski, t. I-II, Warszawa 2000. Kania Stanisław, Tokarski Jan, Zarys leksykologii i leksykografii polskiej, Warszawa 1984. Kędelska Elżbieta, Studia nad łacińsko-polską leksykografią drugiej połowy XVI w., Warszawa 1995. Kopia Henryk, Kieszonkowy słownik języków łacińskiego i polskiego według słownika Hermanna Mengego. Cz. 1: słownik łacińsko-polski, Berlin 1926. Korpanty Józef, Po co nowy słownik łacińsko-polski?, „Nowy Filomata” XV 2011 (z.1). Kumaniecki Kazimierz, Słownik łacińsko-polski. Według słownika Hermanna Mengego i Henryka Kopii. Warszawa 1957.

36

37. 38. 39. 40. 41. 42. 43. 44. 45. 46.

Kumaniecki Kazimierz, Słownik łacińsko-polski. Według słownika Hermanna Mengego i Henryka Kopii. Warszawa 1957 (rec.) O. Jurewicz, „Języki obce w szkole” 1958 (nr 1). Lehr-Spławiński Tadeusz, Poradnik ortograficzny, Lwów 1936. Malkiel Yakov, A Typological Classification of Dictionaries on the basis of distinctive features [w:] Problems in lexicography, red. W. Houscholder, S. Saporta, wyd. II, Bloomington 1967. Małunowiczówna Leokadia, Wstęp do filologii klasycznej wraz z metodologią pracy umysłowej i naukowej, Lublin 1960. Mały słownik łacińsko-polski, red. J. Korpanty, Warszawa 2001. Menge Hermann, Taschenwörterbuch der lateinischen und deutschen Sprache, Berlin 1910. Miodunka Władysław, Podstawy leksykologii i leksykografii, Warszawa 1989. Mrowczyk Jacek, Niewielki słownik typograficzny, Gdańsk 2008. Nettleship Henry, Contributions to Latin Lexicography, Oxford 1889.

47.

Niemiec Rudolf, Praca nad słownikiem polsko-łacińskim, „Sprawozdania z czynności i posiedzeń Polskiej Akademii Umiejętności” XLVI 1-5/1945. Oktawiec Jan, Słownik łacińsko-polski dla użytku na wojskowych kursach dokształcających i w szkołach

48. 49.

junackich, Bari 1945. Ostromęcka-Frączak Barbara, Historia leksykografii słoweńskiej, Łódź 2007. Osuchowska Dorota, Talking Dictionaries. An Introduction-Level Course in Lexicography for English-Bounds

50. 51. 52. 53. 54. 55. 56. 57. 58. 59. 60. 61. 62. 63. 64. 65. 66. 67. 68. 69. 70. 71.

Students, Rzeszów 2011. Oxford Latin Dictionary, red. P.G.W. Clare, Oxford 1968-1982 (rec.) M. Plezia, Nowy wielki słownik łaciński (Oxford Latin Dictionary), „Eos” LIX 1971. Oxford Latin Dictionary, red. P.G.W. Clare, wyd. XVII (zm.), Oxford 2007. Piotrowski Tadeusz, Problems in bilingual lexicography, Wrocław 1994. Piotrowski Tadeusz, Zrozumieć leksykografię, Warszawa 2001. Plezia Marian, Nowy słownik grecko-polski i jego poprzednicy, „Eos” LI 1961. Plezia Marian, Z dziejów filologii klasycznej w Polsce, Warszawa 1993. PSB (Polski Słownik Biograficzny) Sinko Tadeusz, Teorya i praktyka dzisiejszej leksykografii łacińskiej, „Eos” X 1904 Słownik języka polskiego, red. M. Szymczak, t. I-III, Warszawa 1978-1981. Słownik języka polskiego, red. W. Doroszewski, t. I-IX, Warszawa 1958-1969. Słownik łacińsko-polski do użytku szkół średnich, red. B, Kruczkiewicz, Kraków 1907. Słownik łacińsko-polski, red. J. Korpanty, t.I-II, Warszawa 2001-2003. Słownik łacińsko-polski, red. M. Plezia, t.I-V, Warszawa 1959-1979. Śmiałek Wincenty, W sprawie słownika łacińskiego u nas, „Eos” III 1896. Sprawozdanie z VI Walnego Spotkania Towarzystwa Filologicznego, „Eos” III 1896. Starnawski Jerzy, Warsztat bibliograficzny historyka literatur obcych, Warszawa 1988. Stowasser Josef Maria, Lateinisch-Deutsches Schulwörterbuch, wyd. II (zm.), Wiedeń 1900. TLL (Thesaurus Linguae Latinae) Urbańczyk Stanisław, Słowniki i encyklopedie, ich rodzaje i użyteczność, wyd. IV (zm.), Kraków 2000. Współcześni uczeni polscy. Słownik biograficzny. Zgusta Ladislav, Manual of Lexicography, Praga 1971.

72.

Żmigrodzki Piotr, Leksykografia jako przedmiot uniwersyteckiej edukacji polonistycznej, „Poradnik Językowy” 9/2001. Żmigrodzki Piotr, Wprowadzenie do leksykografii polskiej, Katowice 2003 (rec.) M. Bańko, „Poradnik

73.

Językowy” 6/2004. Żmigrodzki Piotr, Wprowadzenie do leksykografii polskiej, wyd. III (rozsz.), Katowice 2009.

37

C o n s p e c t u s

m a t e r i a e

Praefatio .......................................................................................................................... 5 Liber primus: ordo operum chronologice composita ..................................................... 9 Liber secundus: collatio lexicorum selectis rationibus effecta .......................................18 Liber tertius: breves census librorum atque praecepta aliquot ad optimum usum ........26 Epilogus ...........................................................................................................................31

Bibliografia załącznikowa...............................................................................................35

38

Ar gume nt um s t udi i Presenti libello, cui nomini “Łacińska leksykografia podręczna we współczesnej Polsce” posuimus (quod Latine “parvula lexica linguae Latinae vicesimo saeculo p.Ch.n. Poloniae lucubrata” reddatur), breviter cursatimque enarratur de quibusdam minimis forma vocabulariis Latino-Polonicis, quibus discipuli ac studiosi litterarum Latinarum ad veterum Romanorum opera legenda nostris temporibus uti solent. Forma libelli in partes tres est divisa, quarum una curriculum chronologicum omnium vocabulariorum amplectitur, quae in ‘parvulis’ figura adnumerari possint, atque pro indice eorum sequentibus locis stat, secunda, tot exemplarium plena, artificalia lexicographica tractans illustrat, ultima tandem brevem imaginem cuiusque lexici descripti verbis depingit. Ipsae utrimque duobus scriptis minoribus concluduntur, id est prologo cum totius laboris praeponendis et epilogo, ubi ostenditur, quid cunctis e dictis argui de Polonorum arte lexicographica possit. Non numquam vero accidit, ut oratione currente cuique libro inter litteras varia inducta sunt, minime ad res ab eo dictas pertinentia, quae autem maximi (seu quidem magni) momenti mihi visa sint. Siquis autem in illo philologorum populo (vel alio) funditus adhuc non novit lexicon suum, quod fruens, certior sum, totiens manubus suis evertit - sive pullus (ad verba discenda), seu maturus (in memoriam ad reducenda) – huncce profecto librum legat, ut bona cernat malaque tam praeclari adminiculi.

39

Lihat lebih banyak...

Comentarios

Copyright © 2017 DATOSPDF Inc.